Pasażerowie skarżą się na ścisk w autobusach i trolejbusach, którym okrojono rozkłady jazdy. Nie wszystkim udało się w poniedziałek wsiąść na Turystycznej w „dwójkę” do centrum, a w niedzielę już przy dworcu PKS niektóre kursy były przepełnione. Na dodatek wyświetlacze potrafią… wprowadzać w błąd pasażerów.
– Rozpoczynający się o godz. 8.36 kurs linii 2 z os. Borek w Turce był zatłoczony już na trzecim przystanku. Do tej pory ten kurs obsługiwały przegubowce, w poniedziałek podstawiono krótki autobus – tak swoją poniedziałkową podróż do centrum Lublina opisuje nam pani Monika. – Pasażerów z każdym przystankiem przybywało, zrobił się na tyle duży ścisk, że nie zdołałam przedrzeć się do drzwi, by wysiąść na moim przystanku na Turystycznej. Zmuszona byłam pojechać na następny przystanek przy Leclercu i wracać się pieszo.
Ścisk w autobusach i trolejbusach jest efektem okrojenia rozkładów przez Zarząd Transportu Miejskiego. Najważniejsze linie kursują w dni powszednie tylko co 20 minut, w soboty co pół godziny, a w niedziele zaledwie raz na 50 minut. Urzędnicy tłumaczą, że w tym roku w miejskiej kasie przeznaczono na komunikację o 15 proc. mniej pieniędzy niż w roku ubiegłym, zaś Ratusz wyjaśnia te cięcia uszczuplonymi dochodami miasta.
Największe cięcia w niedziele
Tłoczno było też w niedzielę, gdy do Lublina wraca wielu studentów, a autobusy odjeżdżające sprzed Dworca Głównego PKS zwykle są zastawione walizkami i torbami z tygodniowym zapasem maminych obiadów i czystych ubrań. Tym razem tłok był większy niż zwykle. Pasażerowie z trudem weszli do trolejbusu linii 150, który odjeżdżał z al. Tysiąclecia ok. godz. 18. Ci z kolejnych przystanków mieli jeszcze większy problem.
– Nie rozumiem, jak można w roku akademickim wprowadzić tak rzadkie kursowanie – skarży się Wojtek, jeden ze studentów, którzy w niedzielę jechali sprzed dworca PKS. – To przecież komunikacja powinna się dopasowywać do pasażerów, a nie na odwrót. Tyle jest gadania, żeby nie jeździć samochodem, bo to szkodzi środowisku, żeby przesiąść się do autobusów. Ale władze miasta mówią jedno, a robią drugie. Sami zmuszają ludzi do jazdy samochodem.
Na ZTM posypały się gromy
Pasażerowie nie szczędzą gorzkich słów także w komentarzach na stronie ZTM na portalu Facebook. – Po jaką cholerę buspasy, parkingi park & ride, skoro przy takim skomunikowaniu człowiek mając do wyboru własny środek lokomocji czy komunikację miejską wybierze to pierwsze – pyta jeden z internautów.
– Niedzielny rozkład 8 i 25 to jakiś chory żart – skarży się inny z komentujących. – Rozumiem, że z przedmieść autobusy nie będą jeździły często, ale może warto je jakoś zsynchronizować? A nie dawać dwa autobusy w dwie minuty a wcześniej i potem przez prawie 1,5 godziny nic.
W sprawie cięć interweniują miejscy radni. – Jak się ma tego typu decyzja wobec polityki miasta ukierunkowanej na ekologię, zachęcenie mieszkańców do korzystania z komunikacji zbiorowej? – pyta w piśmie do prezydenta radny Marcin Jakóbczak z opozycyjnego klubu Prawa i Sprawiedliwości.
Ale nie tylko opozycja chce wyjaśnień. Radny Marcin Nowak z prezydenckiego klubu oczekuje „niezwłocznego zorganizowania spotkania informacyjnego”, na którym radni mogliby odpytać dyrekcję ZTM.
Urzędnicy: robimy co możemy
ZTM zapewnia, że na bieżąco przygląda się skutkom cięć.
– Nasi pracownicy bezpośrednio prowadzą obserwacje na mieście, szczególnie kursów porannych, dowożących mieszkańców do pracy i szkoły, ale też weekendowych. Analizy prowadzone są pod kątem przydziału taboru, czy też wzmocnienia poszczególnych linii tzw. kursami szczytowymi – informuje Justyna Góźdź z Zarządu Transportu Miejskiego. Dodaje, że wciąż trwają badania zapełnienia pojazdów przy użyciu tzw. bramek liczących pasażerów wsiadających i wysiadających na poszczególnych przystankach. – Jeżeli zajdzie taka konieczność, to modyfikacja rozkładów jazdy może nastąpić jeszcze w tym miesiącu.
Urzędnicy ZTM podkreślają też, że porównaniu z rozkładem z zeszłego tygodnia wzmocnili m.in. obsadę linii 31, która w szczycie kursuje co 10 minut. – Tak, aby na wspólnym z linią 26 newralgicznym odcinku Czuby-Śródmieście poprawić komfort podróży – dodaje Góźdź.
Jak wierzyć wyświetlaczom?
Na niektórych przystankach dodatkowych problemów przysparzają pasażerom wyświetlacze z godzinami odjazdów. Teoretycznie powinny ułatwiać podróż, ale potrafią pokazywać nieprawdziwe informacje. Przykład z poniedziałku: na ul. Jana Pawła II wyświetlacz pokazuje, że autobus linii 31 przyjedzie za minutę, podczas gdy do jego odjazdu z przystanku początkowego zostało jeszcze 17 minut. Przykład z niedzieli: tablica na ul. Królewskiej „nie zna” odchudzonego rozkładu i obiecuje kursy co pół godziny, chociaż w rzeczywistości autobusy kursują co 50 minut.