ROZMOWA Z Konradem Czerniakiem, pływakiem AZS UMCS Lublin
- Prosto z samolotu wskoczył pan do basenu w Lublinie, ale i tak udało się wywalczyć brązowy medal na 50 m stylem dowolnym...
– Nie do końca od razu z samolotu, bo wróciłem do kraju w poniedziałek (śmiech). Przyznaję jednak, że nie było łatwo. Dawno nie czułem się tak ociężale. Nie było tego powera. Ciężko było coś z siebie wykrzesać. Aczkolwiek udało się ostatecznie stanąć na podium, dlatego cieszę się, mam ten medal, nawet brązowy. W sumie można powiedzieć, że nie jest tak źle. Setka bardziej bolała, a wiadomo, że to był też mój ostatni start tego dnia, a trochę się ich nazbierało. Teraz przede wszystkim odpoczynek i w środę koncentruję się na startach w sztafetach, dopiero jednak po południu, więc trochę zdążę odsapnąć.
- Jak wyglądała podróż powrotna z Chin?
– W sumie wyszło chyba około 20 godzin. 10 godzin lecieliśmy do Kataru, potem trzy godziny przesiadki i pięć godzin lotu do Warszawy. Na koniec jeszcze parogodzinna podróż do Lublina. Nie polecam nikomu, naprawdę można mieć dość wszystkiego. Na dodatek obudziłem się w nocy i ciężko było usnąć. Wiadomo, że jest siedem godzin różnicy, a organizm potrzebuje czasu, żeby znowu się do tego przyzwyczaić. Mam jednak nadzieję, że z każdym kolejnym dniem regeneracja będzie postępować i że będzie lepiej.
- Jak można ocenić mistrzostwa świata w Chinach?
– Na pewno mogło być lepiej, nie byłem jednak w optymalnej dyspozycji. Przygotowania nie poszły po mojej myśli. Miałem dwie dłuższe przerwy, które wytrąciły mnie z treningu. Niestety, zdarzył się słabszy sezon zimowy, ale z drugiej strony ważniejszy będzie ten przyszły letni i mam nadzieję, że w tym przypadku pójdzie mi już zdecydowanie lepiej. Skupiam się już głównie na tym.
- Jakie plany na imprezę w Lublinie? Czeka pana jeszcze jeden start indywidualny...
– Zgadza się. Mam jeszcze przed sobą występ na 50 metrów stylem motylkowym. A do tego sztafety. I chcemy powalczyć przede wszystkim tutaj. Mamy dobre składy i myślę, że spokojnie będziemy się liczyć w walce o medale.
- Podobno trochę pan eksperymentował przy okazji przygotowań?
– To prawda, było sporo kombinowania. To na pewno mogło mieć wpływ na moje wyniki i spodziewałem się, że tak może się zdarzyć. Dlatego nie jestem jakoś bardzo zawiedziony. Moje rezultaty nie były mega dobre, czy mega złe. Trzeba na pewno wyciągnąć wnioski. Ja wierzę, że będę już mądrzejszy o te doświadczenia i że pokażę to przy okazji sezonu letniego.