(fot. Maciej Kaczanowski)
Rozmowa z Karoliną Puss, nową koszykarką Pszczółki Polski Cukier AZS UMCS Lublin
- Pierwszy trening w tym okresie przygotowawczym miałyście w bardzo okrojonym składzie, ale i tak było nad czym pracować…
– To jest normalne, że Amerykanki zjeżdżają się później. Jeszcze będziemy miały dwie młode zawodniczki. Dostały trochę więcej wolnego, bo dopiero co kadrę skończyły. Wszystkie koszykarki się powoli zjeżdżają. A kiedy jeszcze dołączą Amerykanki, to będzie trochę lżej na treningu. Będzie czas na to, żeby trochę odsapnąć.
- Z zespołu, który zdobył mistrzostwo Polski, przeszłaś do drużyny, która z CCC Polkowicami przegrała w pierwszej rundzie play-off. Skąd taka decyzja?
– Chcę się nadal rozwijać. Też potrzebowałam chyba trochę mentalnie odpocząć i być w innym otoczeniu. Nikt może nas nie stawia na podium, ale już pracowałam z trenerem Krzysztofem Szewczykiem i wiem, że mogę mu zaufać. Poza tym, opieka medyczna w Lublinie jest świetna. Jest tutaj Paweł Siembida, z którym pracowałam na kadrze. Wbrew pozorom, różnie w Polsce bywa z takimi rzeczami.
- Kilka słów a propos składu. Na „papierze” wygląda on całkiem dobrze. Może nie na tyle, żeby stanąć na podium, ale żeby przebrnąć tę pierwszą rundę play-offów, już tak…
– Uważam, że jak najbardziej mamy szansę na „czwórkę”. W momencie, w którym Polkowice mają znacznie mniejszy budżet niż w zeszłym sezonie i na „papierze” nie wyglądają już tak niezniszczalnie, to liga mocno się wyrównała. Są Gdynia i Gorzów, które odstają składem. Bydgoszcz też ma fajną drużynę. Wiadomo, że zespoły, które grają w polskiej lidze i w europejskich pucharach, zawsze mają chwilę słabości. My po prostu będziemy musiały to wykorzystywać.
- Z samą ligą też było trochę zamieszania, co pokazał proces licencyjny. Koszykówka kobiet w Polsce nie jest teraz w najlepszej kondycji…
– Niestety tak. Nie wiem, czy to jest spowodowane tym, że dane kluby tak, a nie inaczej rozporządzają budżetami. Każdy wie, że licencje warunkowe są zazwyczaj przyznawane wtedy, kiedy zespół ma bardzo duże długi. We Wrocławiu nie chodziło o długi, tylko o wycofywanie się sponsorów. Ślęza jest stabilna i wypłacalna. Jednak sytuacja z Krakowem i z Toruniem jest bardzo dyskusyjna. Jako zawodniczka nie rozumiem działań związku, który dopuszcza do gry zespoły, które mają zaległości wobec koszykarek jeszcze sprzed kilku lat. Z drugiej strony rozumiem też, że ciężko byłoby mieć ligę, która miałaby osiem zespołów.
- W tym sezonie trochę inaczej będzie wyglądała sytuacja polskich zawodniczek. Zniknął przepis o tym, że na parkiecie musi zawsze przebywać jedna krajowa koszykarka. To krok w dobrą stronę?
–Dużo zależy od trenera. Wiem, że trener Szewczyk jest osobą, która nie będzie stawiała na piedestale zawodniczek zagranicznych, bo są spoza Polski. Jeśli my będziemy pracować, to będzie nam dawał grać. Z jednej strony uważam, że to dobrze, bo młode zawodniczki czasami nie mają jeszcze takiej etyki pracy i wydaje im się, że „należy im się” granie. W tej kwestii jest dużo argumentów za i przeciw. Ja nie mam problemu z tym przepisem.