OKRĘGOWA Unia Wilkołaz w tym sezonie jeszcze nie zdobyła punktu i jest głównym kandydatem do spadku
W ostatnich dwóch sezonach Unia Wilkołaz była rewelacją lubelskiej klasy okręgowej. Podopieczni Kamila Miazgi grali szybko, efektownie i bardzo skutecznie. To poskutkowało odpowiednio piątym i szóstym miejscem na koniec rozgrywek. Tego zespołu już jednak nie ma. Trener opuścił drużynę i gra obecnie w Orionie Niedrzwica, a za nim poszedł jeden z filarów Unii – Adrian Kołtun. Dodatkowo, Rafał Górski wybrał Opolanina Opole Lubelskie, Wojciech Marzec Stok Zakrzówek, a Jakub Drozda reprezentuje barwy Ruchu Popkowice. Na ich miejsce nie sprowadzono wartościowych zawodników, a skład uzupełniono głównie juniorami. Jedynym ciekawym transferem jest zaangażowanie w roli trenera Włodzimierza Bartosia, który w poprzednim sezonie sensacyjnie wprowadził do „okręgówki” Stok Zakrzówek. Tam jednak podziękowano mu za pracę, z czego skorzystała Unia i zaproponowała prowadzenie zespołu.
Bartoś chyba jednak nie przypuszczał, że drużyna jest w takiej rozsypce. – Problemem jest kondycja psychiczna drużyny. Ci zawodnicy, których mam w kadrze, w poprzednim sezonie byli głównie rezerwowymi. Widać, że brakuje im pewności siebie i wiary w zwycięstwo. Na początku spotkań gramy dobrze, ale kiedy tracimy pierwszą bramkę duch w zespole znika. Zaczynają się nerwy i proste błędy. Potrzebujemy zwycięstwa, które może nam dać przełamanie – mówi Wojciech Bartoś.
To może przyjść już w najbliższy weekend, kiedy Unia zmierzy się w Lublinie z miejscowym Sygnałem, inną ekipą w sporym kryzysie. – Mam nadzieję, że uda się wywalczyć jakieś punkty. Sygnał to jednak trudny przeciwnik. Nie mamy kim straszyć z przodu. W Wilkołazie wszyscy powtarzają, że musimy przetrwać jesień i poczekać na przerwę zimową. Wtedy kilku zawodników wróci z zagranicznych wojaży, a kadra będzie silniejsza – mówi szkoleniowiec.