Na nic zdała się świetna postawa podczas sezonu w grupie lubelsko-podkarpackiej. Motor Lublin okazał się gorszy w barażu o awans do II ligi od Olimpii Elbląg. W środę przegrał w rewanżu 1:2 i znowu musi zapomnieć o grze na drugim froncie
Trener Tomasz Złomańczuk w środowym rewanżu dokonał aż czterech zmian w podstawowym składzie swojej drużyny. Jedna była wymuszona, bo kontuzjowanego w sobotę Juliena Tadrowskiego zastąpił Iwan Dykij. Ponadto do jedenastki wrócili: Szymon Kamiński, Marcin Michota i Filip Drozd. Dwaj ostatni mieli ostatnio kłopoty ze zdrowiem, ale na najważniejszy mecz w sezonie zdołali się wykurować.
Goście nie rzucili się do ataku od pierwszej minuty. Raczej spokojnie czekali na swoją szansę. Pierwsza nadarzyła się w 21 minucie, kiedy idealnie w pole karne dograł Damian Falisiewicz. Michota nabiegał na piłkę, ale był spóźniony dosłownie o ułamek sekundy i nie zdołał sięgnąć futbolówki.
Kilka chwil później dużo lepiej zachował się Drozd. I pokazał, ile Motor stracił na jego nieobecności w pierwszym starciu z Olimpią. Po świetnym rajdzie Kamila Stachyry były napastnik Stali Kraśnik dostał piłkę w pole karne, dobrze ją sobie ułożył na nodze i świetnym strzałem w długi róg otworzył wynik spotkania, tym samym wyrównując stan rywalizacji w dwumeczu.
Niestety radość drużyny trenera Złomańczuka trwała jedynie kilka minut. Po pół godzinie gry do wyrównania doprowadził Michał Pietroń, który strzelił gola bezpośrednio z rzutu wolnego. Uderzył grubo z ponad 20 metrów, obok muru i w samo okienko. Jeszcze przed przerwą szansę miał Rafał Król, także po rzucie wolnym. Jego bomba zatrzymała się jednak na murze rywali.
Na drugą połowę nie wyszedł niestety Aleksander Komor. Później trener Złomańczuk z każdą kolejną minutą coraz bardziej ryzykował. W końcówce Motor miał już na boisku dwóch napastników, trzech skrzydłowych i tylko jednego środkowego pomocnika. Gra va banque nie przyniosła jednak rezultatu.
W 81 minucie przyjezdni mieli rzut z autu na wysokości pola karnego. Niestety nie stworzyli zagrożenia pod bramka Olimpii. Na środku boiska źle głową zagrywał Piotr Piekarski, który tak naprawdę rozpoczął kontrę gospodarzy. Na bramkę Pawła Sochy pognał Anton Kołosow. Wygrał pojedynek biegowy z Falisiewiczem i mimo bardzo ostrego kąta zdołał oddać celny strzał w długi róg. Miejscowi oszaleli ze szczęścia, na boisko wbiegli nawet rezerwowi.
W tym momencie spotkanie właściwie się skończyło. Lublinianie jeszcze się starali, ale widać było, że drugi gol rywali podciął im skrzydła. Do końcowego gwizdka nic ciekawego się już nie wydarzyło i w Elblągu rozpoczęło się świętowanie. A Motor po raz trzeci będzie próbował dostać się do II ligi w przyszłym sezonie. Tym razem będzie już jednak trudniej, bo po reorganizacji liga będzie znacznie mocniejsza.
Olimpia Elbląg – Motor Lublin 2:1 (1:1)
Bramki: M. Pietroń (30), Kołosow (81) – Drozd (23).
Olimpia: Tułowiecki – Kowalczyk, Wenger, Kubowicz, Bukacki, Stępień (70 Bojas), Sokołowski, M. Pietroń (70 Ressel), Szuprytowski (66 Ł. Pietroń), Kołosow, Piceluk
Motor: Socha – Falisiewicz, Gieraga, Komor (46 Prusinowski), Dykij, Stachyra, Król (65 Piekarski), Tymosiak (80 Mroczek), Kamiński (71 Piątek), Michota, Drozd.
Żółte kartki: M. Pietroń, Kołosow – Prusinowski, Dykij, Piątek.
Sędziował: Artur Aluszyk (Szczecin).