Rozmowa z Przemysławem Jasińskim, drugim trenerem Motoru Lublin
- Czy podczas przerwy reprezentacyjnej pracowaliście nad czymś szczególnym?
– Jesteśmy takim zespołem stabilnym, jak coś wprowadzamy, to bardziej upgrade niż rewolucję. Rozwijamy się jako zespół i nie ma znaczenia czy wygrywamy, czy przegrywamy, zawsze chcemy być lepsi. Przerwa na kadrę jest dobra z tego względu, żeby popracować nad rzeczami, na które między meczami nie ma zbyt wiele czasu. Zwracaliśmy uwagę na obronę indywidualną i grupową, bo tego zabrakło w Warszawie. To był dobry czas, żeby pewne rzeczy wprowadzić, bo strukturalnie jako zespół jesteśmy mocni. Natomiast zawsze wszystko sprowadza się do indywidualnych zachowań w sytuacjach: dwa na jeden, jeden na dwa, trzy na dwa. Wiemy, że jeżeli każdy to poprawi, to będziemy jeszcze mocniejsi w obrębie struktury.
- Jak oceniacie dotychczasowe występy w PKO BP Ekstraklasie?
– Zawsze chciałoby się więcej. My też jesteśmy świadomi, że weszliśmy do ekstraklasy po 32 latach. Jesteśmy ambitni i chcemy wygrywać, jak najwięcej spotkań. Cały czas jednak uczymy się ekstraklasy. Poza meczem z Legią, gdzie straciliśmy pięć bramek, to wcześniej mieliśmy tylko trzy stracone i trzy czyste konta. Oczywiście powinniśmy strzelić więcej, bo nawet wskaźniki expected goals to pokazują, że strzelamy mniej niż powinniśmy. Globalnie patrząc powinniśmy mieć więcej punktów, patrząc na grę, jaką prezentujemy. Mamy sześć „oczek” i zaległe spotkanie z Jagiellonią, dlatego patrzymy do przodu.
- W najbliższych tygodniach czeka was prawdziwy maraton...
– Udźwigniemy to, bo przez ostatnie dwa lata udowodniliśmy, że najlepiej czujemy się w barażach, kiedy trzeba grać co trzy dni i jeździć na drugi koniec Polski. A mówiąc już tak bardziej serio, po to zawodnicy są w rytmie treningowym i o nich dbamy, żeby w momencie, kiedy trzeba będzie troszeczkę porotować, żeby byli gotowi. Z każdym pracujemy tak samo, każdy będzie przygotowany. Oczywiście, indywidualizacja jest, ale nie ma kogoś, kogo pomijamy. Pięć meczów w 14 dni, to będzie intensywny czas, ale każdy z zawodników, jakby miał do wyboru dwa mecze i treningi, to na pewno każdy wybierze więcej meczów.
- Po sześciu rozegranych meczach w lidze można powiedzieć, że powoli uczycie się nowych rozgrywek?
– Mecze z Legią i Rakowem pokazały, że jesteśmy odważną drużyną, która nie pęka. Zabrakło doświadczenia, mądrości w zarządzaniu momentami. Rozmawialiśmy o tym i to będzie cenne doświadczenie. Mecze z Koroną, Lechią czy Puszczą były dobre w naszym wykonaniu. Pokazaliśmy, że w meczach, w których nie poniosły nas emocje, to jesteśmy w stanie rywalizować. Z tymi przeciwnikami z topu na pewno będziemy mądrzejsi o te doświadczenia, a w pozostałych będziemy realizować to, co do tej pory i wierząc, że skuteczność będzie lepsza.
- Nie zaskoczyła was troszkę końcówka okienka transferowego? Mówiło się o nowym napastniku, skrzydłowym, może nawet obrońcy, a tymczasem do Motoru nie dołączył już żaden nowy zawodnik...
– Ja nie jestem odpowiedzialny za transfery i nie chciałbym się wypowiadać na ten temat. Gracze z kartą na ręku? Nigdy nie mów nigdy, możliwości są już jednak ograniczone, ale mamy kadrę, którą mamy. Zawodnicy wiele dali temu zespołowi i wierzymy, że nadal dadzą bardzo dużo. Nie chciałbym, żebyśmy mówili teraz o jakiejś heroicznej walce o utrzymanie. Ten zespół udowodnił, że zasługuje na duży kredyt zaufania i żeby w wierzyć w tych zawodników.
- Widać też nowe pomysły, jeżeli chodzi o ustawienie zawodników. Z Pogonią Siedlce znacznie wyżej zagrał chociażby Patryk Romanowski...
– Patryk wystąpił wyżej, a Kiki (Christopher Simon – red) na dziewiątce. Mamy zawodników, którzy trenują w obrębie dwóch pozycji i rywalizują o skład, ale żadnej rewolucji na pewno nie będzie. Jak to się mówi: od mieszania herbata słodsza się nie zrobi, dlatego trzeba konsekwentnie robić swoje.