ROZMOWA Z Sergiuszem Prusakiem, piłkarzem Górnika Łęczna,
- Po remisie z Cracovią trener Jurij Szatałow powiedział: „Chłopcy pokazali, że potrafią wyjść z dołka. W następnym meczu będzie pewnie jeszcze lepiej. Po krótkiej analizie tego spotkania myślę, że chyba szkoda punktów, bo mogliśmy wygrać”. A opiekun „Pasów” Piotr Górecki dodał: „Cieszymy się bardzo, że nie przegraliśmy tego meczu. Jest to remis ze wskazaniem na gości”. To dlaczego Górnik znalazł się pod kreską?
– Po kilku porażkach z rzędu nasza sytuacja zrobiła się trudna, ale my bardzo chcieliśmy to zmienić. Jechaliśmy na stadion Cracovii zagrać odważnie, bez kompleksów i przede wszystkim zwyciężyć. Nie mieliśmy nic do stracenia. Z przebiegu meczu rzeczywiście zasłużyliśmy na więcej, niż tylko jeden punkt. Od początku do końca cały nasz zespół zasuwał, niestety zbrakło wykończenia i trochę szczęścia. Trudno wygrać, jeśli nie strzela się bramek.
- Górnik wyraźnie nie leży Cracovii.
– U siebie wygraliśmy, teraz też byliśmy bardzo blisko. Można powiedzieć, że fragmentami nawet ich miażdżyliśmy. Cieszę się, że zachowałem czyste konto, ale prawdę mówiąc ten remis za wiele nam nie daje, w kontekście podziału punktów po sezonie zasadniczym.
- Czy nieobecność Jacka Zielińskiego na ławce trenerskiej mogła mieć wpływ na słabą postawę „Pasów”?
– Gra się tak, jak na to pozwala przeciwnik. My pojechaliśmy do Krakowa pewni swoich umiejętności, bez strachu i bojaźni. Nie jesteśmy ułomkami, schowanymi po kątach i czekającymi na to, co przygotował los. Owszem, gospodarze mieli swoje okazje, jednak naszych było więcej i były lepsze. A Jacek Zieliński? To nie trener gra, tylko piłkarze. Trener nakreśli taktykę i ustali skład, ale sam nie wyjdzie na boisko. To zespół wybiega na murawę i gra o zwycięstwo.
- Był stres przed pierwszym występem w tym roku?
– Zawsze są jakieś nerwy, czy ktoś ma 20 czy 36 lat. Jednak ja nad swoimi potrafię zapanować.
- Kiedy dowiedział się pan, że zagra z Cracovią?
– Po przegranym meczu z Zagłębiem trener zapowiedział zmianę w bramce. Powiedział do mnie, żebym spokojnie przygotowywał się do występu i że nic nie muszę nikomu udowadniać. Bo wiadomo przecież, że bramkarz zawsze gra swój własny mecz.
- Jeśli tak, to dzięki panu zremisowaliście z Cracovią. Bronił pan pewnie i zasłużył na wysoką notę. Obecność Sergiusza Prusaka dodaje wiary i charakteru Górnikowi. Podobnie zresztą, jak Veljko Nkitovicia, który jednak nie zagrał przeciwko „Pasom”.
– Po to jestem, żeby pomagać chłopakom. Mam nadzieję, że wykorzystałem swoją szansę. Obaj z Velem robimy wszystko, żeby podkręcać atmosferę, aby w szatni była jak najlepsza, nawet jeśli przytrafiają się porażki. Obaj też dobrze żyjemy z kibicami. Byliśmy, jesteśmy i będziemy potrzebni drużynie. Żartujemy nawet, że Velo znowu wyjdzie na boisko i strzeli dwa gole w sezonie, które dadzą Górnikowi utrzymanie.
- W tych rozgrywkach w bramce Górnika jest spora rotacja.
– Zimą przyszedł Dziugas Bartkus i to on dostał szansę. Ale potem przytrafiły mu się błędy i zablokował się. Ale to dobry bramkarz, który podniósł rywalizację, ciężko pracujący dla dobra zespołu. A kto będzie bronił, to zależy tylko od trenera. Każdy z nas chce grać na tej newralgicznej pozycji, jednak może tylko jeden. Mimo to wspieramy się i dopingujemy. Po meczu Dziugas zadzwonił do mnie i pogratulował dobrego występu.
- * Krakowie w wyjściowym składzie Górnika nie pojawił się ani jeden zawodnik sprowadzony zimą.
– Na pewno każdy z nich ma swoją wartość i jest akceptowany przez zespół. Trener jednak tym razem postawił na sprawdzony skład. Tak jest kolej rzeczy. Najważniejsze, że tworzymy drużynę, której na sercu leży utrzymanie w ekstraklasie.
- Na koniec części zasadniczej zagracie z Lechem, z którym pan akurat sympatyzuje.
– Nie kryję, że jestem kibicem „Kolejorza”, ale proszę nie doszukiwać się w tym podtekstów. Zawsze będę życzył Lechowi mistrzostwa Polski, ale teraz dla mnie najważniejsze są barwy Górnika Łęczna. W najbliższą sobotę wszystko może się wydarzyć. My potrzebujemy punktów jak powietrza. I tylko trzy mogą nas przybliżyć do utrzymania. W tej chwili mamy ich 31 i jeśli tylko zremisujemy będziemy mieli 32. W jednym i drugim przypadku przy podziale zostanie nam 16. Dlatego trzeba zagrać odważnie, ruszyć od początku i zwyciężyć.
Rozmawiał Artur Ogórek