Grzegorz Bonin zdobył już sześć goli
Na wygraną w ekstraklasie Górnik czeka od 30 października, kiedy na własnym stadionie pokonał Cracovię. Od tamtej pory trzy razy przegrał i tylko raz zremisował. Ale czy może być inaczej, skoro od początku sezonu obaj napastnicy zdobyli w sumie cztery gole? Więcej o dwa ma sam Grzegorz Bonin, a ostatnio pod bramką rywali groźniejszy zrobił się nawet prawy obrońca Łukasz Mierzejewski. Skuteczność i ilość trafień to wciąż duży problem „zielono-czarnych”.
Z Legią, choć przez zdecydowaną część meczu stroną dominującą byli gospodarze, przy większym szczęściu można było pokusić się nawet o korzystny rezultat. Po szybkim objęciu prowadzenia warszawianie chcieli wygrać jak najmniejszym nakładem sił, a Górnik, jakby pogodzony z losem, nie zamierzał im w tym przeszkadzać. Dopiero w końcówce te plany zaczęły ulegać korekcie, kiedy Leandro pobiegł lewą stroną, dośrodkował, a Grzegorz Bonin zdobył głową kontaktowego gola. Ta akcja z pewnością będzie pretendowała do najładniejszej w sezonie. Co ciekawe, była to dopiero pierwsza bramka łęcznian zdobyta po „główce”. Tuż przed ostatnim gwizdkiem jeszcze kilka razy zrobiło się bardzo groźnie pod bramką Dusana Kuciaka, jednak mimo to punkty zostały w stolicy.
– Leo zrobił naprawdę super akcję, która w takim meczu decyduje o tym, że drużyna nabiera pewności siebie. W każdym spotkaniu tego typu zachowania powodują, że zespół idzie do przodu i pokazuje, że ma charakter. Drużyna grała do końca z mocną Legią, ale przegrała mecz. Musimy wyciągać wnioski i w następnym występie zagrać jeszcze lepiej. Wiemy czego oczekujemy od siebie na boisku. Oczekujemy realizacji pewnych założeń i zaangażowania. Koncentracja jest na wyższym poziomie, ale jeszcze nie u wszystkich. Tak na prawdę stałe fragmenty gry będą wtedy dobre, kiedy zaczniemy zdobywać po nich bramki – powiedział na klubowym portalu Andrzej Rybarski, asystent Jurija Szatałowa.
W tym roku Górnik zagra jeszcze dwukrotnie przed własną publicznością – w poniedziałek z Pogonią oraz 19 grudnia z Lechią. I atut własnego boiska musi wykorzystywać. Tym bardziej, że w tabeli robi się coraz duszniej. Będący wciąż w strefie spadkowej Górnik Zabrze zbliżył się na pięć punktów. Tyle samo brakuje też do będących wysoko szczecinian. – Górnik przegrał ostatni mecz z Legią, ale zwłaszcza w końcówce zaprezentował się z bardzo dobrej strony. Zdobył gola i miał szansę na wyrównanie. Ich gra robi wrażenie, szczególnie biorąc pod uwagę dynamikę i sposób prowadzenia ataków. W dodatku Łęczna u siebie gra bardzo dobrze – stwierdził na stronie „Portowców” trener gości Czesław Michniewicz.
– Pogoń Szczecin to drużyna, która jest w górnej części tabeli. Był okres kiedy nie przegrywali spotkań, natomiast każdy mecz jest inny. I to spotkanie na pewno będzie inne od tego w Warszawie. Na Pogoń musimy przygotować się w optymalny sposób – zapewniał Rybarski.
Po pauzie za żółte kartki do dyspozycji trenerów będzie już Łukasz Tymiński. Niestety ze względu na uraz mięśnia dwugłowego uda najprawdopodobniej znowu zabraknie Tomislava Bożicia.