Zaległości odrobione. Motor zrobił swoje i pokonał w środę Podbeskidzie 2:1. Kolejne trzy punkty dały drużynie Goncalo Feio awans na trzecie miejsce w tabeli.
Na początku mecz przebiegał pewnie tak, jak planowali „Górale”. Było sporo chaosu, mnóstwo stałych fragmentów gry, a najbardziej zapracowanym piłkarzem na boisku okazał się Tomasz Jodłowiec.
Były gracz Legii co i rusz musiał wyrzucać piłkę z autu to z prawej, to z lewej strony. Problem w tym, że kompletnie nic z tego nie wynikało, bo „Motorowcy” byli czujni w obronie i nie dali się zaskoczyć.
Po kwadransie wreszcie pojawił się jakiś konkret, ale pod bramką gospodarzy. Kacper Śpiewak „taranem” przedarł się w pole karne, piłka trafiła na lewe skrzydło do Jaques’a Ndiaye, a Senegalczyk dośrodkował na głowę Śpiewaka. Napastnik drużyny gości z kilku metrów strzelił jednak prosto w bramkarza.
W 32 minucie wreszcie jakąś sytuację wypracowali sobie podopieczni Dariusza Marca. Po centrze z rzutu wolnego, na bliższym słupku doskonale znalazł się Daniel Mikołajewski. Uprzedził Kacpra Rosę, ale jakimś cudem uderzył obok słupka.
Pięć minut później zrobiło się 0:1. Piotr Ceglarz znalazł się na lewym skrzydle i dokładnie zagrał w szesnastkę rywali, a tam futbolówkę tylko musnął Bartosz Wolski. To jednak wystarczyło, żeby skierować ją do siatki i dać przyjezdnym prowadzenie.
Od tego momentu spotkanie nabrało rumieńców. Tuż przed końcem regulaminowego czasu gry wydawało się, że Filip Wójcik stracił piłkę. Był już w „parterze”, ale jeszcze o nią powalczył i jednak odzyskał. Ceglarz po chwili nie trafił w futbolówkę, ale zrobił to Krystian Palacz. Po jego strzale i rykoszecie ekipa z Lublina prowadziła już 2:0. VAR sprawdzał jeszcze czy Wójcik nie faulował i chociaż ewidentnie łapał rywala za koszulkę, to gol został uznany.
Miejscowi nie mieli już zupełnie nic do stracenia, więc zaatakowali. W doliczonym czasie gry najpierw groźny strzał z linii szesnastki oddał Hiszpan Marco Siverio. Rosa zaliczył jednak świetną interwencję. Po chwili dużo gorszą. Po wydawałoby się przeciągniętym dośrodkowaniu Jodłowca bramkarz zgubił piłkę, w starciu z Bartoszem Bidą. Z prezentu skorzystał Mikołajewski, który z bliska trafił na 1:2. Goście reklamowali faul na swoim golkiperze, ale nic u arbitra nie wskórali.
Druga połowa przebiegała w stylu: jedni chcieli i próbowali, ale niewiele mogli zdziałać. A drudzy mieli wszystko pod kontrolą. „Górale” przeważali, ale z przodu byli bezradni. Motor bez problemów odpierał niezdarne ataki przeciwnika. W końcówce najpierw Ceglarz mógł zamknąć spotkanie, ale jego uderzenie zza pola karnego odbił bramkarz. Później po centrze z rzutu rożnego Wolskiego w niezłej sytuacji znalazł się Michał Król. Źle trafił jednak w piłkę i skończyło się tylko na strachu gospodarzy.
Sędzia dorzucił do regulaminowego czasu gry pięć minut, ale nawet gdyby nakazał grać piłkarzom 25, to wydawało się, że Podbeskidzie nie jest w stanie nic zdziałać. Ostatecznie trzy punkty pojechały do Lublina, a piłkarze trenera Feio w dobrych nastrojach przystąpią do kolejnego spotkania – w niedzielę zagrają derby z Górnikiem w Łęcznej (godz. 12.40).
Podbeskidzie Bielsko-Biała – Motor Lublin 1:2 (1:2)
Bramki: Mikołajewski (45+2) – Wolski (37), Palacz (42).
Podbeskidzie: Krzepisz – Willmann, Jodłowiec, Mikołajewski, Martinaga, Kisiel, Sitek, Kisiel, Banaszewski, Bida, Siverio Toro (69 Merebashvili).
Motor: Rosa – Wójcik (77 Stolarski), Najemski, Kruk (53 Rudol), Palacz, Lis (46 Scalet), Wolski, Ceglarz, M. Król, Śpiewak (67 Żebrakowski), Ndiaye (53 Kamiński).
Żółte kartki: Mikołajewski – Ndiaye, Kruk.
Sędziował: Łukasz Szczech (Warszawa).
Widzów: 2409.