Od środy wracamy do rzeczywistości – mówił po meczu z Legią trener Wisły Adam Buczek. Jego piłkarze mogą już zapomnieć o przygodzie w Pucharze Polski. Teraz muszą otworzyć swoje konto w lidze. W sobotę zagrają u siebie z Legionovią Legionowo (godz. 18)
Puławianie nie przynieśli wstydu w starciu z mistrzem Polski. Legia wygrała 4:1, ale gospodarze też mieli dobre momenty. Cieszy zdobyta bramka. Co ciekawe, w trzech pucharowych spotkaniach Duma Powiśla zanotowała sześć trafień, a w dwóch starciach o punkty żadnego.
– Po nieudanej pierwszej połowie starcia z Legią mówiliśmy sobie, że chcemy przede wszystkim zdobyć bramkę. Cieszymy, że się udało i że przełamaliśmy się w ofensywie. To jeden z nielicznych pozytywów meczu z mistrzem Polski – mówi Tomasz Sedlewski.
Obrońca Wisły wyjaśnia też, dlaczego puławianom do tej pory nie wiedzie się na drugoligowych boiskach. – Ciężko to jednoznacznie wytłumaczyć. Na pewno zostaliśmy sprowadzeni na ziemię bardzo brutalnie. Nie wiem, może czuliśmy się zbyt pewnie? Myśleliśmy, że skoro niedawno graliśmy w pierwszej lidze, to poradzimy sobie klasę rozgrywkową niżej? Druga sprawa, to chyba ten mecz z Legią. Niby koncentrowaliśmy się na występie w Katowicach, ale z tyłu głowy gdzieś siedziało to spotkanie w Pucharze Polski, bo było to święto dla całego miasta.
Trudno wymarzyć sobie lepszego rywala na przełamanie. Legionovia po dwóch kolejkach też nie ma na koncie ani jednego „oczka”. Na dzień dobry przegrała z Olimpią Elbląg 1:2. Przed tygodniem uległa za to Warcie Poznań 1:3. Rywale wywalczyli pełną pulę, chociaż od 51 minuty grali w dziesiątkę. Piłkarze Dariusza Ziąbskiego gonili wynik, ale nic z tego nie wyszło.
– Została nam już tylko liga i na tych rozgrywkach musimy się skupić. Zdajemy sobie sprawę, że trzeba odrobić wszystkie starty. Na szczęście druga liga jest nieobliczalna i szybko można wyjść z dołka. Legionovia na pewno tanio skóry nie sprzeda, ale my koncentrujemy się głównie na sobie. Chcemy zagrać dobre zawody i wreszcie zapunktować – mówi Tomasz Sedlewski.