Sporo walki, lepsze i gorsze momenty zarówno z jednej, jak i drugiej strony. Tak wyglądał mecz Lewartu z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Trzy punkty zabrali jednak goście, którzy okazali się lepsi o jednego gola.
Początek zawodów należał zdecydowanie do rywali. Podopieczni Grzegorza Białka próbowali rozgrywać swoje akcje krótkimi podaniami, ale pressing „Kszoków” działał bardzo dobrze i przez 25 minut przyjezdni mieli przewagę.
Tuż po dwóch kwadransach wypracowali sobie też bardzo dobrą okazję. Bartosz Zimnicki mierzył w krótki róg, ale swoją robotę bez zarzutu wykonał Damian Podleśny. Lewart zaczął się jednak rozkręcać i w końcówce pierwszej odsłony, to beniaminek przejął inicjatywę. Gospodarze też mieli swoje szanse, a najlepszą Łukasz Najda, który był sam na sam z bramkarzem. Kąt był ostry i skończyło się uderzeniem w środek bramki.
Druga połowa? Pierwszą, niezłą szansę zmarnowali goście, a konkretnie Mateusz Jarzynka, który uderzył nad poprzeczką. Szybko przenieśliśmy się pod drugą bramkę, gdzie niewiele zabrakło, aby rezerwowy tym razem Krystian Żelisko wyprowadził miejscowych na prowadzenie. Niestety, po kwadransie „Kszoki” dopięły swego. Po rzucie wolnym pierwszy strzał udało się przyblokować, ale dobitki Mateusza Nowaka już nie. W efekcie, po godzinie gry na tablicy wyników zrobiło się 0:1.
Lewart próbował jeszcze odpowiedzieć, potrafił przycisnąć przeciwnika, a w doliczonym czasie gry wydawało się, że Jakub Niewęgłowski głową skieruje futbolówkę do siatki. Niestety, jeden z obrońców wyręczył swojego bramkarza i uratował zwycięstwo dla ekipy z Ostrowca Świętokrzyskiego.
– Remis był w naszym zasięgu i uważam, że byłby bardziej sprawiedliwym wynikiem. Owszem, źle weszliśmy w mecz, KSZO na nic nam nie pozwalało. Z biegiem czasu to my przejmowaliśmy jednak kontrolę i też mieliśmy swoje sytuacje. Po przerwie, kiedy wydawało się, że powoli przechylamy szalę na swoją stronę, to dostaliśmy bramkę po rzucie wolnym i sporym zamieszaniu w naszym polu karnym. Później było dużo walki, staraliśmy się o wyrównanie i kilka razy w szesnastce przeciwnika robił się „kocioł”. Tym razem jednak się nie udało. Pocieszające jest jednak to, że graliśmy z czołowym zespołem tej ligi i mimo braku punktów wrażenie jest dobre. Powalczyliśmy, mieliśmy swoje szanse, a sami mogliśmy uniknąć straty gola – mówi Grzegorz Białek, trener beniaminka.
Już w środę kolejna seria gier. Jego podopiecznych czeka wyjazdowe starcie ze Świdniczanką.
Lewart Lubartów – KSZO Ostrowiec Świętokrzyski 0:1 (0:0)
Bramka: Nowak (60).
Lewart: Podleśny – Drozd, Niewęgłowski, Chyła, Wdowicz, Wójcik (74 Nojszewski), Wolski (74 Gede), Morenkov (81 Zieliński), Najda (67 Kompanicki), Aftyka (46 Żelisko), Myśliwiecki.