Piłkarze Roberta Tarnowskiego prowadzili z Orlętami Łuków 1:0, ale nie zdobyli nawet jednego punktu. Beniaminek rozegrał kolejne dobre zawody i zgarnął pełną pulę po zwycięstwie 3:1.
Biorąc pod uwagę przebieg pierwszych 20 minut można się dziwić, że Kłos nie wygrał sobotnich zawodów. Gospodarze zdominowali przeciwnika i zasłużenie objęli prowadzenie po golu Pawła Fornala. Wydawało się, że na przerwę gospodarze zejdą z jedną bramką zapasu, ale w samej końcówce ekipa z Łukowa doprowadziła do remisu. Najpierw Adrian Siemieniuk z rzutu wolnego huknął w mur, do piłki pierwszy dopadł Jakub Bulak i przymierzył w... słupek. Okazało się jednak, że do trzech razy sztuka, bo do futbolówki dopadł jeszcze Sebastian Sowisz i z trudnej pozycji strzelił na 1:1.
Jak obraz gry może odmienić jeden gol okazało się po zmianie stron. Role zupełnie się odwróciły i to piłkarze Roberta Różańskiego przejęli inicjatywę. Długo utrzymywał się jednak remis. Dopiero w 80 minucie ekipa z Łukowa zasłużenie wyszła na prowadzenie. Siemieniuk świetnie dośrodkował między obrońców wprost na głowę Damiana Soćki i ten trafił na 1:2. Kłos ruszył do przodu, ale zamiast wyrównania stracił trzecią bramkę. Po rzucie rożnym pod swoją bramką przyjezdni wyszli z szybką kontrą. Jakub Dołęga „jechał” sam na bramkę przeciwnika przez pół boiska, a na koniec w sytuacji sam na sam z bramkarzem ustalił wynik.
– Sami jesteśmy sobie winni. Prowadziliśmy i w końcówce pierwszej połowy straciliśmy głupiego gola na 1:1. Ta bramka odmieniła losy spotkania. Po przerwie Orlęta zdominowały nas fizycznie i po prostu były lepsze – ocenia Robert Tarnowski, trener gospodarzy.
Zadowolony z postawy swoich zawodników był oczywiście Robert Różański. – Po 15 minutach spodziewałem się dużych kłopotów, bo nie mogliśmy sobie poradzić z Kłosem – mówi szkoleniowiec gości. – Nie spodziewałem się, że druga połowa może wyglądać w ten sposób. Moja drużyna pokazała wielki charakter i na bardzo trudnym terenie potrafiła zdominować przeciwnika. Na pewno gol na 1:1 pomógł nam się odbudować – dodaje popularny „Robson”.
Trzeba dodać, że w sobotę po raz pierwszy na boisko w Rożdżałowie mogli wrócić kibice. Wcześniej z powodu ASF nie mogli oglądać meczów. – Nie wszyscy jeszcze o tym wiedzieli i stąd na spotkanie z Orlętami pojawiła się tylko garstka – wyjaśnia Robert Tarnowski.
Kłos Chełm – Orlęta Łuków 1:3 (1:1)
Bramki: Fornal (15) – Sowisz (43), Soćko (80), Dołęga (90+3).
Kłos: Mucha – Stepaniuk, Poznański, Kowalski, Bala, Rak, Flis, Chmiel (75 Wałczyk), Kuśmierz (85 K. Gierczak), Fornal, Drzewicki (63 Huk).
Orlęta: Kopeć – Wieliczuk (65 Czerski), Bulak, Goławski, Ł. Ebert, Sowisz, Kierych, Soćko (89 P. Skrzypek), M. Ebert, Matuszewski (59 Dołęga), Siemieniuk.
Żółte kartki: Fornal – Wieliczuk, Matuszewski, Kierych.
Sędziował: Michał Pastusiak (Lublin). Widzów: 50.