ROZMOWA Z Przemysławem Kaźmierczakiem, pomocnikiem Górnika Łęczna
– Nie do końca, bo mieliśmy sytuacje, aby wygrać to spotkanie. Straciliśmy przypadkową bramkę, po dwóch rykoszetach w samej końcówce pierwszej połowy. Myślę, ze graliśmy niezłe spotkanie i musimy to kontynuować. Oczywiście popełniliśmy pewne błędy, ale musimy z nich wyciągnąć wnioski. Z podniesioną głową trzeba przygotowywać się kolejnych spotkań i udanie w nich zaprezentować. Jeśli nie możesz wygrać, to przynajmniej nie przegraj. Ten jeden punkt trzeba szanować. Choć mały niedosyt pozostał.
• Tomasz Nowak na konferencji prasowej podkreślił, że mieliście zwrócić uwagę na stałe fragmenty Wisły, a mimo to w taki sposób właśnie straciliście bramkę.
– Zgadza się, każdy o tym wiedział i przygotowywaliśmy się do takich rozwiązań, a jednak nie uchroniliśmy się przed utratą gola. Ale trzeba przyznać, że goście dobrze to rozegrali. Zabrakło jednego zawodnika, bo wszyscy skupiliśmy się na tych, którzy weszli w nasze pole karne. Dlatego nie zdążyliśmy w porę przesunąć. Padł strzał, rykoszety i bramka. W drugiej połowie już lepiej to opanowaliśmy.
• Dopiero od kilku dni jest pan w Górniku, czy nie brakowało zrozumienia z nowymi kolegami?
– W Łęcznej trenuję od poniedziałku i powoli zaczynam wszystko łapać. Z każdym dniem i treningiem będzie coraz lepiej. Tego się trzymam, bo potrzebuję jeszcze trochę czasu, aby dobrze rozumieć się z zespołem. Już ten mecz był optymistycznym akcentem, teraz musimy tylko odpocząć i dobrze przygotować się do występu z Ruchem Chorzów.
• Przeciwko Wiśle bardziej widać było pana w destrukcji, a kibice przyzwyczaili się do groźnych uderzeń z dystansu, których tym razem zabrakło.
– Ja również tego oczekiwałem, ale najpierw trzeba mieć jakieś sytuacji, aby tego spróbować. Mam jednak nadzieję, że to wszystko wkrótce przyjdzie.
• Trener chwalił pana za grę w destrukcji. W tym meczy miał pan przede wszystkim takie zadania, aby czyścić pole przed obroną?
– Z Lukasem Bielakiem mieliśmy być dwójką defensywnych pomocników, aby dobrze ustawiać się, przesuwać i nie dopuszczać do zagrożenia przed naszymi środkowymi obrońcami. Myślę, że w miarę poprawnie wywiązywaliśmy się z tych obowiązków. Jednak cały czas musimy się uczyć i wyciągać wnioski.
• Pana transfer do beniaminka z Łęcznej to spore zaskoczenie. Przecież przed dwoma laty Śląsk Wrocław był mistrzem Polski.
– Chciałem nadal grać w ekstraklasie, a wcześniej nie dogadałem się z jednym czy drugim klubem. Czekałem też na zapytania z zagranicy, ale nie chciałem czekać w nieskończoność. Przyszła konkretna oferta z Górnika i przyjąłem ją.
• To dla pana zesłanie?
– Nie, gram w ekstraklasie i to się liczy. Nie patrzę, czy to jest mniejsze czy większe miasto. Mam w Górniku misję do spełnienia i chcę się w tym klubie nadal rozwijać.
• W Górniku grał pan już w 2002 roku. Kto pozostał w klubie z tamtego okresu?
– Tylko Sebastian Szałachowski. On też wrócił do Łęcznej.