ROZMOWA z Jerzym Witaszkiem, prezesem klubu Azoty Puławy, występującego w superligi piłki ręcznej
- Oba spotkania były bardzo zacięte i wyrównane, bo spotkały się równorzędne zespoły. Dwukrotnie stanęliśmy przed szansą przełamania gospodarzy i objęcia kilkubramkowego bezpiecznego prowadzenia. Nie udało się, a zadecydowały o tym szczegóły. W drugim spotkaniu Marko Tarabochia, dość pechowo, poślizgnął się przy wyprowadzaniu akcji i straciliśmy piłkę. Chwilę później Michał Szyba, zamiast do bramki, trafił w poprzeczkę. Trzeba też przyznać, że zabrakło nam szczęścia. Gospodarze wykorzystali atut własnego parkietu i mieli w swoich szeregach doświadczonego Michała Kubisztala. Były reprezentant Polski wziął na siebie ryzyko, pociągnął grę wtedy, kiedy zabrzanom nie szło i nie mieli pomysłu na rozmontowanie naszej obrony. I co najważniejsze, zdobywał ważne bramki, które zaważyły na końcowym wyniku.
• Brązowy medal mistrzostw Polski bardzo się od was oddalił
- Z pewnością poziom adrenaliny przed trzecim spotkaniem wszystkim bardzo się podniesie. Zawodnicy też mają tego świadomość. Udowodnili jednak, że potrafią walczyć i zwyciężać w trudnych sytuacjach, tak jak w ćwierćfinale w Szczecinie, z Gaz-System Pogonią, czy w Puławach z Orlen Wisłą Płock. Jestem pewien, że trener Bogdan Kowalczyk dobrze przygotuje zespół pod względem taktycznym na kolejne mecze z Górnikiem. Wierzę w drużynę, która i tak już zrobiła dużo w obecnym sezonie. Zdobyliśmy trzecie miejsce w Pucharze Polski i otarliśmy się o finał Challenge Cup.
• Zdobycie historycznego medalu mistrzostw Polski byłoby pięknym prezentem na jubileusz 10-lecia istnienia klubu i z pewnością ułatwiłoby panu rozmowy handlowe ze sponsorem strategicznym Zakładami Azotowymi "Puławy” S. A. oraz innymi sponsorami?
- Wszyscy chcemy, aby tak się stało. Dlatego w weekend nie powinno być wolnych miejsc na trybunach. Zawodnicy liczą na wsparcie kibiców. Jeśli również, tym razem to nam dopisze szczęście, wyrównamy stan rywalizacji o brązowy medal i pojedziemy na piąte spotkanie do Zabrza.