W przedostatniej serii gier rundy jesiennej meczem numer jeden będzie sobotnie spotkanie w Chełmie. Lider tabeli o godz. 13 zmierzy się z Górnikiem II Łęczna. W niedzielę też nie zabraknie emocji. Zwłaszcza w Tomaszowie Lubelskim
Chełmianka będzie się starała o wygraną numer 15 w sezonie i 14 z rzędu. Rywala ma jednak nie byle jakiego, bo piątego w tabeli Górnika II. – Z pokorą podchodzimy do kolejnych spotkań. Nadal ciężko pracujemy i liczymy na kolejne zwycięstwa – mówi krótko Artur Bożyk, szkoleniowiec biało-zielonych, którzy są głównym faworytem do awansu.
Zielono-czarni przed tygodniem sprawdzili się na tle wicelidera z Zamościa. Hetman był lepszy, ale wygrał w Łęcznej 1:0 dopiero po bramce w końcówce meczu. – Rywale naprawdę zagrali bardzo dobre zawody. Nam brakowało jednak opcji z przodu. W sobotę być może będzie mógł już zagrać Piotrek Okuniewicz. A to poprawi naszą siłę ognia – tłumaczu Jacek Fiedeń, opiekun rezerw Górnika. I dodaje, że sam zastanawia się, jak jego piłkarze wypadną w sobotę. – Chełmianka patrząc na tabelę wydaje się głównym kandydatem do awansu. Jestem ciekawy, jak zaprezentują się w pojedynku z nami. Jeszcze bardziej interesuje mnie, jak my sobie poradzimy. Ich dobra passa robi wrażenie, ale czy okażą się silniejsi od Hetmana sprawdzimy w weekend.
W niedzielę o godz. 11.30 Tomasovia podejmuje Lubliniankę. A to oznacza, że trener tego pierwszego zespołu Marek Sadowski zagra przeciwko swojemu byłemu pracodawcy, z którym rozstał się w lecie. – Na pewno jest lekki dreszczyk, jak to zwykle bywa w meczach przeciwko byłym klubom. Lublinianka to przecież moja drużyna. Z jednej strony to miłe uczucie zmierzyć się z nimi, a z drugiej jest dodatkowa mobilizacja i chęć, żeby wygrać – wyjaśnia popularny „Sadek”. Niebiesko-biali w miniony weekend zostali zatrzymani w Lubartowie. Wygrali osiem spotkań z rzędu, ale na boisku Lewartu musieli się zadowolić bezbramkowym remisem. – Nie powiedziałbym, że wyhamowaliśmy. Po prostu na początku zawodów zabrakło nam skuteczności – dodaje opiekun Tomasovii.
Piłkarzy klubu z Wieniawy czeka w niedzielę wczesna pobudka. Wyjazd zaplanowano już na godz. 7.30. – Mecz miał zostać rozegrany o 12, ale gospodarze poprosili nas, żeby zacząć pół godziny wcześniej – mówi Grzegorz Białek, opiekun Lublinianki. W jego drużynie zabraknie pauzującego za kartki Jakuba Kosiarczyka, a także Kewina Okonia, który skręcił staw skokowy. – Ta runda upływa nam przede wszystkim pod znakiem problemów ze skutecznością. Gramy w kratkę, ale liczymy, że w niedzielę akurat pokażemy tę lepszą twarz – dodaje trener Białek.