AZS UMCS TPS przegrał w sobotę u siebie z wiceliderem tabeli SAN-Pajda Jarosław 2:3. Gospodynie wygrały pierwszego seta, ale później musiały gonić rywalki
Otwarcie meczu wcale nie było jednak takie dobre dla ekipy trenera Jacka Rutkowskiego. W końcówce przyjezdne wygrywały 19:17. Od tego momentu akademiczki zdobyły jednak osiem punktów z rzędu i to one cieszyły się ze zwycięstwa 25:19. W drugiej części bliżej sukcesu były miejscowe. Na tablicy wyników był już rezultat 22:20 na korzyść lublinianek. Tym razem jednak lepiej finiszowały przyjezdne, które zakończyły tę odsłonę wygraną do 23.
Trzecie rozdanie nie miało żadnej historii. Wicelider tabeli rozgromił przeciwniczki 25:15. AZS UMCS wrócił do gry w kolejnej części wyrównując stan meczu na 2:2. Tie-break to jednak ponownie dużo lepsza postawa siatkarek z Jarosławia, które wygrały 15:7.
– W drugim secie było równo i mogliśmy wygrać. Prowadziliśmy 22:21 i była szansa zwycięstwa, ale tak jak w sporcie. Pierwszy set przegrywaliśmy i wygraliśmy końcówkę w doskonałym stylu. Drugi wygrywaliśmy i przegraliśmy końcówkę. Spotkały się dwa zespoły równorzędne, więc tak wyszło. Ten trzeci set rzeczywiście nam uciekł. Jak się jest blisko i nie wygrywa, to potem jest takie załamanie – ocenia trener AZS UMCS Jacek Rutkowski cytowany przez klubowy portal ekipy z Lublina.
Za tydzień decydujące starcie o czwarte miejsce w tabeli w Tomaszowie Lubelskim. Na razie bliżej fazy play-off jest drużyna trenera Rutkowskiego, która ma w tabeli punkt więcej.
AZS UMCS TPS Lublin – SAN-Pajda Jarosław 2:3 (25:19, 23:25, 15:25, 25:22, 7:15)
AZS UMCS: Bogdańska, Bogusz, Gieroba, Nejkauf, Obszyńska, Dudek, Bryła (libero) oraz Olejnik, Krzyżak, Jasińska.
TOMASOVIA PRZEGRAŁA NA WŁASNE ŻYCZENIE
Zawodniczki z Tomaszowa Lubelskiego znowu mogą mówić o dużym niedosycie. Drużyna trenera Stanisława Kaniewskiego przegrała w Mielcu z tamtejszą Szóstką 1:3
Przebieg wszystkich setów był bardzo podobny. Zazwyczaj to przyjezdne przez większość gry były na prowadzeniu, ale seria głupich błędów powodowała, że gospodynie potrafiły przechylić szalę na swoją korzyść. W pierwszej odsłonie Szóstka wygrała 25:23, a w drugiej triumfowała do 21. W trzecim rozdaniu Tomasovia wzięła się w garść. Ograniczyła pomyłki w zagrywce i lepiej spisywał się blok. Efekt? Pewne zwycięstwo Darii Szubiak i jej koleżanek 25:18. Wydawało się, że do wyłonienia zwycięzcy potrzebny będzie tie-break, bo w czwartej części przyjezdne rozpoczęły od serii 8:2. Znowu bardzo słaba zagrywka i kiepska postawa przyjmujących spowodowała jednak, że ekipa z Mielca po raz kolejny odwróciła losy tego seta wygrywając do 19.
– Bardziej to my przegraliśmy, niż rywalki wygrały. Naprawdę można było ugrać zdecydowanie więcej i zbliżyć się do najlepszej czwórki. A tak? Wszystko rozstrzygnie się w następny weekend podczas meczu z AZS UMCS TPS – mówi trener Stanisław Kaniewski. Dodaje też, co jest głównym problemem jego drużyny. – Naprawdę popełnialiśmy kuriozalne błędy w tym spotkaniu. Zagrywka była bardzo słaba, a dodatkowo kiepsko radziliśmy sobie przy siatce.
W ataku brylowała Małgorzata Hajduk, która zdobyła 20 punktów, przy niemal 70 procentowej skuteczności. Niestety, kiedy jej brakowało, żadna z koleżanek nie potrafiła jej zastąpić. – Szkoda tego meczu, bo naprawdę można było zdobyć przynajmniej jeden punkt. Na słowa pochwały oprócz Gosi Hajduk zasłużyła również Aleksandra Czerniawska. Czego spodziewam się po pojedynku z Lublinem? Trudno powiedzieć. To kobieca siatkówka, więc wszystko jest możliwe. W lidze wygraliśmy z nimi 3:0, ale podczas niedawnego turnieju towarzyskiego gładko przegraliśmy 0:3 – ocenia trener zespołu z Tomaszowa Lubelskiego.
Szóstka Mielec – Tomasovia Tomaszów Lubelski 3:1 (25:23, 25:21, 18:25, 25:19)
Tomasovia: Jasiewicz, Bartłomiejczyk, Hajduk, Szubiak, Cichoń, Szeliga, Czekajska (libero) oraz Kaniewska, Czerniawska, Dzida.