Najpierw myszy na półkach z makaronem. A teraz spleśniały chleb. Bożena Prus, mieszkanka Świdnika dostarczyła nam wczoraj kolejny dowód świadczący, że hipermarket Kaufland ma klientów w nosie.
Od kiedy jeden z pracowników hipermarketu sfilmował z ukrycia myszy na półkach z makaronem i przyszedł ze zdjęciami do redakcji, Kaufland jest stale pod nadzorem sanepidu. Z ostatnią inspekcją był tam w pod koniec ubiegłego tygodnia. Czyli tuż przed tym, jak pani Bożena kupiła spleśniały chleb.
• Czy kontrole sanepidu są sztuką dla sztuki? Dlaczego nie przynoszą efektu? - zapytaliśmy Jana Nowickiego, powiatowego inspektora sanitarnego w Świdniku.
- Nie jest łatwo wszystko wyegzekwować - mówi Nowicki. - Prowadzimy stały nadzór i monitoring hipermarketu. Skupiamy się głównie na gryzoniach, które są sprawą priorytetową. Myszy w sklepie już nie ma. Jeżeli ta pani ma dowody, niech przyjdzie do nas z towarem i paragonem. Znowu odwiedzimy Kaufland. To dla nas sygnał, że ciągle mamy tam wiele do roboty.
Inspektor Nowicki dodaje, że polskie prawo sanitarne daje ograniczone możliwości w ściganiu nierzetelnych kupców. - Mandat nie może być większy niż 500 zł - wyjaśnia. - Nie od razu można zamknąć sklep, nie od razu skierować wniosek do sądu grodzkiego.
Kierownictwo Kauflandu w Świdniku odsyła do swojej centrali we Wrocławiu. Marcin Knapek, rzecznik prasowy Kaufland Polska Markety, nie miał wczoraj czasu komentować tej sprawy. Poprosił o maila z pytaniami. - Nie mogę nic powiedzieć. Muszę najpierw poprosić o wyjaśnienia kierownictwo w Świdniku - odparł krótko. •