Spacer po polach w Niedźwiadzie i wizyta na lotnisku w Świdniku – tak przyjmą ministra od transportu budowniczowie lubelskich portów lotniczych.
W Świdniku wszystko już jest przygotowane. Najpierw Bogusław Kowalski pojawi się na posiedzeniu Rady Nadzorczej spółki Port Lotniczy Lublin. – Pokażemy panu ministrowi nasz projekt – zapowiada Karol Ścibior, prezes spółki. – Opowiemy o ekonomicznych aspektach inwestycji i celach, jakie chcemy osiągnąć.
Minister będzie miał także możliwość porozmawiania z naukowcami z UMCS, którzy prowadzą badania na płycie lotniska. Pracują nad sposobem przeniesienia części kolonii susła perełkowatego ze Świdnika w inne miejsce.
– Rząd już zaangażował się w powstanie portu lotniczego w Świdniku – przypomina prezes Ścibior. – Dostaliśmy 14 mln zł z państwowej kasy. Ale mamy nadzieję, że pan minister będzie nam pomagał nadal. Bo świdnickie lotnisko jest wszystkim mieszkańcom Lubelszczyzny bardzo potrzebne.
Prezes Karol Ścibior chciałby zaprosić ministra na obiad. – Ale to już będzie zależało od niego samego. Jeśli będzie miał czas, to myślę, że nie odmówi.
W Niedźwiadzie o dotarciu do serca ministra przez żołądek na razie nikt nie myśli. A Zbigniew Lewartowicz, prezes spółki Międzynarodowy Port Lotniczy Lublin-Niedźwiada, nie był tak rozmowny jak Ścibior. Nad Lewartowiczem zbierają się bowiem czarne chmury. Zarządzana przez niego spółka wygenerowała około miliona zł strat. Większość z tych pieniędzy poszła na wynagrodzenia dla prezesa i pracowników (świdnicki zarząd pracuje społecznie – red.) I nie zdążyła wykupić ziemi pod lotnisko, choć miała to zrobić do końca czerwca.
Lewartowicz w ogóle nie chciał rozmawiać o wizycie ministra transportu. – Jadę samochodem – rzucił w słuchawkę, gdy usłyszał że rozmawia z Dziennikiem. I wyłączył telefon.
Jego los wydaje się być przesądzony. – Jeśli marszałek Edward Wojtas nie zmieni zdania, prezesem Niedźwiady zostanie zapewne ktoś inny – powiedział nam Waldemar Jakubaszek, wicemarszałek województwa. – Jednak dotąd żadnej decyzji nie podjęliśmy.