...z dachu. Blok cudów - mówią o nim mieszkańcy. Nikogo tu nic nie dziwi. Ani bezdomni w piwnicach, ani narkomani na klatkach. Spółdzielnia wydaje co roku fortunę na remont budynku. Na próżno. Po kilku dniach windy są znów zdemolowane, a na klatkach nie ma światła.
Przez pewien czas nasz wieżowiec służył też jako hotel
dodaje pan Lucjan, emeryt. - Zakwaterowanie na jedną, dwie noce znajdowały tu delegacje z krajów zaprzyjaźnionych. Najwięcej było Ruskich.
Mieszkańcy wieżowca najgorzej zapamiętali lata 1985-1995. Wtedy przez budynek przewinęło się najwięcej ludzi. Trafiło tutaj wiele rodzin z tzw. marginesu. Bijatyki i rozróby były na porządku dziennym. - Wtedy to był "Sajgon” - opowiada pan Adam z piątego piętra. - Dużo było awanturnych lokatorów. Nie było nocy bez libacji, wrzasków, pisków. Z nożami ganiali się po wszystkich piętrach. Policja co rusz tu przyjeżdżała. Teraz już jest trochę lepiej, ale nadal niektóre mieszkania to typowe meliny. Niedawno sąsiada nożem dźgnęli. W drzwi mu noże powbijali.
Mieszkańcy nie chcą podawać swoich nazwisk
Boją się. - Za dużo tu łazi podejrzanych typów - mówi jeden z mieszkańców. - Lepiej pilnować swojego nosa.
Przed tygodniem doszło do zatargu między dwoma rodzinami. Najbardziej ucierpiała kilkuletnia dziewczynka. Jeden z mieszkańców siłą obciął dziecku włosy. Sprawą zajęła się policja.
Mamy w tym bloku co robić
- mówi nadkomisarz Ryszard Nalewajko, rzecznik policji. - Nie dosyć, że mieszkańcy kłócą się często między sobą, to dochodzi również do awantur z obcymi.
- Tuż przed Wielkanocą zapchał się zsyp - opowiada pani Maria, mieszkanka wieżowca. - Telefony do spółdzielni nie pomagały, bo przed świętami już nikt nie pracował. Więc ktoś wpadł na pomysł, żeby zsyp podpalić. Przyjechali strażacy i na jednym piętrze wyrwali cały kanał, żeby ugasić pożar. Zsyp siłą rzeczy się przepchał.
Plagą "cudownego wieżowca” są też bezdomni i narkomani
Mieszkańcy wspominają, że w niektóre dni po schodach nie można było przejść. Na każdym kroku ktoś leżał, pijany albo pod wpływem narkotyków. - Lepiej ich unikać - mówi pan Lucjan. - Wiadomo co takiemu do głowy strzeli? Zdarzało się, że zaczepiali mieszkańców, jakieś pieniądze chcieli wyciągnąć. Ale najczęściej to żarli się między sobą. Teraz chodzą na piwo do pobliskich barów, a potem biją się na klatkach. Tam też załatwiają się. Smród nie do wytrzymania.
Bezdomni upodobali sobie piwnice
Według lokatorów najgorzej jest jesienią i zimą. Wtedy na Racławicką 28 schodzą się prawie wszyscy miejscowi bez dachu nad głową. Tutaj ciepłą przystań znajdują też ludzie wyrzuceni z domu opieki. Jeszcze 3-4 lata temu piwnice zamieniały się w lokale mieszkalne. - Znosili tu różne rzeczy. Materace, kołdry, jakieś ubrania. Byli tacy, co całą zimę potrafili tu przemieszkać. Teraz już ich mniej. Tylko w najzimniejsze dni przychodzą - dodaje pan Lucjan.
Blok samobójców
- Przynajmniej czterech skoczków próbowało rozwiązać tutaj swoje problemy - opowiada pani Maria. - Troje zginęło. A jeden wyskoczył z siódmego piętra i tylko szczękę i obojczyk sobie złamał. Pijany był, a tacy zawsze mają szczęście. Nadal tu mieszka. Od tamtej pory nazywają go Ikar. A jedna dziewczyna z czwartego skoczyła i było po niej. Podobno była w ciąży i bała się o tym rodzicom powiedzieć.
Większość ludzi wykupiła już swoje mieszkania na własność i może dlatego bardziej o blok zaczęli dbać. Wyniosło się też wielu lumpów. No i jest czyściej, od kiedy spółdzielnia zatrudniła sprzątaczkę. "Cuda” jednak się zdarzają.
Część mieszkańców twierdzi, że blok nadal wygląda tak, jakby nie miał gospodarza
Na klatkach nie ma światła, windy co rusz są popsute, a ubiegłoroczne malowanie klatek schodowych to był pierwszy remont od czasu stanu wojennego. Innego zdania jest spółdzielnia, która zarządza budynkiem.
- Wieżowiec jest cały ocieplony - mówi Andrzej Ćwiek, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Świdnik. - Pomalowaliśmy też całą klatkę schodową, a to jest jedenaście pięter, więc niemało. Wszelkie naprawy są wykonywane doraźnie. Jak będą środki, planujemy m.in. dalsze ocieplenia i wymianę okien na klatkach schodowych. Trudno więc mówić, że nikt się tym blokiem nie interesuje. A najważniejsze, że ludziom żyje się teraz dużo spokojniej niż kiedyś.