Akcjonariusze Portu Lotniczego Lublin przyznali wczoraj nagrody zarządowi spółki. Prezesowi dali 45 tysięcy złotych, a jego zastępcy 33 tysiące. To publiczne pieniądze z budżetu na budowę lotniska w Świdniku.
W spółce nie dowiedzieliśmy się, ile pieniędzy dostali nagrodzeni prezesi. Tajemnicę zdradził nam dopiero wicemarszałek województwa Jacek Sobczak, który jest równocześnie przewodniczącym Rady Nadzorczej PLL. A to właśnie rada wnioskowała o nagrody: 45,6 tys. zł dla prezesa Grzegorza Muszyńskiego i 33,5 tys. zł dla wiceprezesa Dariusza Krzowskiego. Akcjonariuszeportu jednomyślnie zaakceptowali tę propozycję.
– Te nagrody zdecydowanie się im należały – nie ma wątpliwości wicemarszałek Jacek Sobczak. – Zarząd wykonał w 2008 roku nadludzką pracę. To, że nie ma lotniska, to żaden argument. Trzeba nagradzać ludzi za bieżące wysiłki, a nie za końcowy efekt.
– Dostali tyle, ile zwykły człowiek nie zarobi w rok! – denerwuje się Marian Kowalewski, mieszkaniec Świdnika. – I to za co? Za to, co należy do ich obowiązków i za co już dostali pieniądze. Dla mnie to marnotrawstwo. W majestacie prawa.
Więcej na temat lubelskiego biznesu
Prezes Muszyński nie ukrywa, że nagroda go cieszy. Choć nie ze względów finansowych. – To nie są dla mnie duże pieniądze. Jak odejdzie podatek, to niewiele zostanie – mówi Grzegorz Muszyński, prezes PLL. I podkreśla, że w porcie nie pracuje dla pieniędzy: Bardziej chodzi o uznanie mojej pracy.
Jacek Sobczak nie widzi nic złego w tym, że nagrody otrzyma zarząd spółki, która nie przynosi zysków. Nie ma znaczenia także to, że pieniądze pochodzą z budżetu spółki na budowę lotniska. Ani że zarząd portu za swoją pracę otrzymuje co miesiąc wynagrodzenie.
– Prezes Muszyński zarabia miesięcznie 15 tys. zł – przyznaje Sobczak. I upiera się: Ale oprócz tego należy mu się nagroda. Tak samo, jak trzynastki dostają szefowie spółek komunalnych czy samorządowych.
Tyle że lotnisko – mimo przyspieszenia prac związanych z inwestycją – to dziś tylko gotowy projekt. Spółka nie ma jeszcze pozwolenia na budowę, czeka na decyzję środowiskową. Do wykupienia zostało jeszcze 10 nieruchomości – to będą najtrudniejsze transakcje, być może nie obejdzie się bez wywłaszczeń. Trzeba też wyciąć las, z którym koliduje pas startowy.
– Dużo za nami, ale przed nami znacznie więcej. W dodatku to, co najtrudniejsze – powiedziała nam osoba z otoczenia PLL.