Świdnik i Mielec już ostrzą zęby na nowy kontrakt śmigłowcowy dla polskiej armii. Po fiasku rozmów z Francuzami związkowcy ze świdnickiej fabryki nie kryją radości
Za 13,5 mld zł Polska miała kupić od Francuzów śmigłowce Caracal , ale we wtorek Ministerstwo Rozwoju zerwało negocjacji offsetowe z Airbus Helicopters. Oznacza to, że do walki o kontrakt dla polskiej armii wracają zakłady w Świdniku i Mielcu.
– Liczyliśmy na to. Wracamy do normalności – cieszy się Piotr Sadowski ze Związku Zawodowego Inżynierów i Techników PZL-Świdnik. – Jeżeli mamy polskie spółki, które płacą w tym kraju podatki i są w stanie spełnić wymogi, to wielkim zaskoczeniem było kupowanie zagranicznych śmigłowców i dotowanie francuskiego budżetu. Liczę na to, że w nowym rozdaniu otrzymamy jakieś zamówienia – nie ukrywa związkowiec.
Załoga świdnickiej fabryki ma nadzieję, że dzięki temu udałoby się utrzymać, a nawet zwiększyć zatrudnienie. – Jesteśmy w stanie zaoferować pełną gamę śmigłowców dla potrzeb Sił Zbrojnych RP, we współpracy z polskim przemysłem obronnym – zadeklarował na Twiterze Krzysztof Krystowski, wiceprezes Leonardo Helicopters, do której należy PZL-Świdnik.
Satysfakcji nie kryje też Artur Soboń, poseł PiS ze Świdnika. – Dotrzymałem słowa, mówiąc że uczynię wszystko, aby ten niekorzystny nie tylko dla Świdnika, ale i dla Polski, kontrakt na Caracale nie został podpisany. Jest to absolutnie fundamentalna decyzja z punktu widzenia naszego regionu. W perspektywie kilku lata zakład w Świdniku mógł przestać istnieć, a w najlepszym razie stałyby się prostą montownią – prorokuje Soboń.
Co dalej z przetargiem? – Za wcześnie by o tym mówić – stwierdza poseł. – Kluczowy będzie tu nowy Program Modernizacji Technicznej Polskiej Armii, który przygotowuje ministerstwo. Ten dokument określi potrzeby polskiej armii, na które będzie musiał odpowiedzieć przemysł. Ja wierzę w potencjał Świdnika.
Nadzieja zaświtała dla Świdnika i Mielca, ale być może swoją szansę traci dęblińska filia łódzkich Wojskowych Zakładów Lotniczych nr 1. Łódzkie WZL nr 1 były głównym kooperantem Francuzów. W ramach umowy z Airbus Helicopters Dęblin miał stać się centrum obsługi, remontów a także modernizacji silników do francuskich helikopterów.
W Dęblinie sprawy nie komentują. – To, co powinno w ofercie offsetowej Francuzów, nie potwierdziło się. A zatem, jeżeli Dęblin cokolwiek stracił, to tylko iluzje – przekonuje tymczasem poseł Soboń.
Jedyny krajowy konkurent fabryki w Świdniku to zakład w Mielcu. Związkowcy z PZL liczą jednak, że wojsko zmieni zasady nowego przetargu. Dzięki temu zyskają wszyscy.
– Poprzedni przetarg był nieporozumieniem – ocenia Piotr Sadowski. – Nie można używać jednego śmigłowca do wszystkich celów. Nikt na świecie tak nie robi, wybiera się maszyny wyspecjalizowane. Myślę, że jesteśmy w stanie pogodzić się z Mielcem i podzielić się tym przetargiem.