Zamiast siedzieć w więzieniu – zamiatają ulice. Albo grabią liście. W tym roku w naszym mieście 62 skazanych odpracowuje swoje kary.
– Drobne kradzieże, jazda w stanie nietrzeźwym, groźby karalne. Kary za takie przestępstwa skazani mogą odpracować – mówi Barbara de Chateu, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie.
W tej chwili w Świdniku pracują w ten sposób aż 62 osoby. Z reguły są to osoby bezdomne albo młodzi ludzie, którzy jeszcze nie pracują.
– Kierujemy ich przede wszystkim do drobnych prac – mówi Artur Soboń, rzecznik prasowy Urzędu Miasta. – Zajmują się remontami, malowaniem, pracami porządkowymi. Przede wszystkim na stadionie Avii (niektórzy z nich montowali np. krzesełka), ale też w Miejskim Centrum Usług Socjalnych, w Centrum Profilaktyki, a nawet w schronisku dla psów w Krzesimowie. W zimie zajmą się odśnieżaniem.
W jaki sposób taka osoba trafia do Urzędu Miasta? Najpierw przychodzi wyrok. Potem skazany dowiaduje się, że jeśli nie zapłaci zasądzonej kary, to będzie ją musiał odpracować.
– Dużo osób nie stawia się na takie wezwanie – mówi Soboń. – A ci, którzy chcą odpracować karę nie są zachwyceni takim rozwiązaniem. Trzech na dziesięciu dobrze wykonuje swoją pracę.
Gminni urzędnicy niechętnie przyjmują skazańców. Dla nich to dodatkowy obowiązek. Do tego kosztowny.
– W większości nie są to osoby godne zaufania. Trzeba ich bardzo dobrze kontrolować, a to już dla nas jest bardzo uciążliwe – mówi Anna Waszczuk-
Listowska, naczelnik Wydziału Oświaty i Spraw Społecznych. – A dodatkowo trzeba jeszcze zapłacić za ich szkolenie i ubezpieczenie.
Ale ostatecznie gmina nie może odmówić przyjęcia takich osób. Nawet jeżeli nie ma ich gdzie zatrudnić.
– Jeżeli w gminie nie ma pracy, to orzeczenie musi czekać z realizacją – mówi Barbara de Chateu.
Dlaczego taki rodzaj kary? Bo skazany pracuje w swoim miejscu zamieszkania. Spotyka znajomych i najczęściej wstydzi się tego co robi.
– Jest nadzieja, że właśnie w ten sposób się zresocjalizuje – dodaje de Chateu.