Monika Z. - ścigana przez austriacki wymiar sprawiedliwości trafiła do aresztu. Okazuje się jednak, już we wrześniu była w rękach policji, w związku z napadem na sklep. Wtedy jednak wyszła na wolność.
W czwartek policjanci doprowadzili Monikę Z. do sądu, który aresztował ją na siedem dni. W tym czasie strona austriacka powinna dostarczyć przetłumaczone na język polski dokumenty, dotyczące ekstradycji 27-latki. Pochodząca z okolic Mełgwi kobieta była poszukiwana Europejskim Nakazem Aresztowania.
- Umożliwia on aresztowanie osoby poszukiwanej i wydanie jej do kraju, w którym zostanie postawiona przed sądem lub przekazana do wykonania wcześniej orzeczonej kary – wyjaśnia Elwira Domaradzka, oficer prasowy świdnickiej policji.
Austriacki sąd skazał Monikę Z. na 4 lata więzienia za nieumyślne spowodowanie śmierci swojego syna.
Do tragedii doszło w niewielkim mieście Sankt Pölten, w północno-wschodniej Austrii. Pisaliśmy o tym w lutym, ubiegłego roku.
Sprawa wstrząsnęła austriacką opinią publiczną. Monika Z. mieszkała razem z partnerem – 30-letnim Waldemarem O. Feralnej nocy wezwał on ratowników do ich 3,5 miesięcznego syna. Maksimiliana nie udało się jednak uratować. Pijana matka chłopca wróciła do domu godzinę po wizycie pogotowia. Dziecko miało ciężki uraz czaszki i mózgu oraz siniaki na całym ciele. Wcześniej chłopiec miał również połamane żebra. Lekarze nie mieli wątpliwości, że od dłuższego czasu był maltretowany.
- Zmarł w wyniku potężnego uderzenia w głowę – ocenili austriaccy biegli.
Rodzice chłopca trafili do aresztu. W telefonie Moniki Z. znaleziono istotną wiadomość.
– Nie mogę już znieść jego wrzasku – pisała do Waldemara O., skarżąc się na zachowanie niemowlaka.
Po trwającym zaledwie dwa dni procesie mężczyzna został skazany za zabójstwo. Sąd wymierzył mu karę dożywotniego więzienia.
Monika Z. po wyjściu z aresztu nie czekała jednak na wezwanie do zakładu karnego. Latem tego roku, razem z nowym partnerem wróciła w rodzinne strony. Para wynajęła domek na jeziorem. We wrześniu, kiedy skończyły im się pieniądze, postanowili je ukraść. Napadli na wiejski sklep w Dominowie, niedaleko Mełgwi. 35-letni Michał B. sterroryzował ekspedientkę przedmiotem przypominającym broń. Zabrał utarg i uciekł. Rabusie okazali się jednak wyjątkowo bezmyślni.
Chociaż mieli kominiarki, to zakładali je pod okiem kamer. Uciekli charakterystycznym kabrioletem. Świadkowie zapamiętali czarne renault megane. Kabriolet zauważyli później policjanci ze świdnickiej drogówki. Zatrzymali Monikę Z. i jej partnera.
W wynajmowanym przez nich domku policjanci znaleźli pistolet na naboje CO2, kominiarki, rewolwer hukowy, amunicję, pieniądze, i narkotyki. Sprawca napadu trafił do aresztu. Monikę K. po przesłuchaniu zwolniono. Jak ustaliliśmy, dopiero później do policjantów dotarła informacja, iż kobieta jest poszukiwana przez Austriaków. Została zatrzymana w ostatni wtorek.