Skargą mieszkańca, którego oburzają stylizowane tabliczki adresowe, zajęła się w czwartek Rada Miasta. Autora skargi razi to, że numer budynku poprzedza skrót „No”, co kojarzy ze zniewoleniem Polski przez Rosję. Większość rady nie podzieliła tych skojarzeń. – Wycofajmy z miasta ruskie pierogi – żartował jeden z radnych
Niebieskie tabliczki adresowe, mające nawiązywać do oznakowania z czasów międzywojnia, zaczęto montować na budynkach na prośbę Rady Dzielnicy Stare Miasto. Można je zobaczyć nie tylko na Starym Mieście, ale również na innych śródmiejskich kamienicach. Na tabliczkach przed numerem porządkowym budynku znajduje się skrót „No” i właśnie on nie podoba się Wojciechowi Górskiemu, mieszkańcowi Lublina.
– Nieprawdą jest, że ten znak został wprowadzony w okresie międzywojennym – stwierdza Górski, który złożył w tej sprawie oficjalną skargę na prezydenta miasta. Wysłał ją do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, które przekazało ją Radzie Miasta, bo to ona jest od rozpatrywania tego typu zastrzeżeń pod adresem prezydenta.
Górski mówi, że taki skrót był narzucony Polakom przez rosyjskich zaborców. – Jest mi przykro, że wciska się do naszej kultury ukryte symbole, które znaczą zniewalanie Polski przez obcego zaborcę – stwierdza autor skargi. Takim samym symbolem była jego zdaniem także topola rosnąca przez wiele lat na pl. Litewskim, dwa lata temu zastąpiona innym drzewem tego samego gatunku.
– Posadzono symbol rosyjskiego zniewolenia, topolę, która jest na dodatek alergiczna, byle jakie drzewo. Mogła być sekwoja, jodła, która mogła być ubrana na Boże Narodzenie. Mógł być klon, symbol miasta Klonowica. Posadzono rosyjską topolę, żeby kultywować rosyjską tradycję – oburza się Górski, którego zdaniem należałoby wystąpić do Polskiej Akademii Nauk, aby określiła, czy znak „No” jest elementem polskiego dziedzictwa kulturowego.
– Podejmijmy uchwałę o wycofaniu ruskich pierogów ze sprzedaży! – ironizuje radny Adam Osiński (klub prezydenta Żuka). Jego klubowy kolega Marcin Nowak zauważa, że na upartego można podważać wiele nazw. – Można pójść dalej, że nazwa ul. Królewskiej pochodzi od cara Aleksandra I i to jest źródło wielbienia caratu – stwierdza radny.
Z Górskim nie zgadza się też radny Bartosz Margul z klubu prezydenta Żuka, który przekonuje, że to znak pochodzenia łacińskiego używany także w zachodniej części Europy, w tym w Wielkiej Brytanii. – Ma pan rację, że w czasie zaborów był narzucony, ale to nie jest znak rosyjski – podkreśla. – Co, mamy przestać używać samochodów, bo Rosjanie używają? – pyta Margul. – Rosjanie używają także samochody zachodnie, w II RP odchodzono od takiego oznakowania ulic – stwierdza Piotr Gawryszczak, przewodniczący klubu radnych PiS.
– Uczyłem się łaciny i nie słyszałem takiego słowa jak „numero”. Może to jest włoskie słowo? – dziwi się radny Tomasz Pitucha (PiS). – Stosuję symbol „No” wypisując recepty – zauważa radna Maja Zaborowska (klub Żuka), która jest lekarzem weterynarii. – Nigdy nie słyszałam, żebym się posługiwała rosyjskim nazewnictwem, tylko łacińskim.
Ostatecznie większość Rady Miasta uznała, że skarga na prezydenta „w sprawie niewłaściwej numeracji domów” jest bezzasadna.