Dunajowanie czyli wyjątkowe kolędowanie z gminy Łukowa, zostało uznane za niematerialne dziedzictwo UNESCO. – Nie było łatwo, ale w końcu się udało – cieszy się dyrektorka ośrodka kultury w Łukowej w powiecie biłgorajskim.
Dunajowanie to śpiewanie kolęd kobietom, którym życzy się zamążpójścia. To prastary zwyczaj wywodzący się z Łukowej w powiecie biłgorajskim. Prawo do dunajowania mieli młodzi mężczyźni bez żon, ale także żonaci do 40. roku życia.
Po wsiach chodzono w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia. Kolędnicy chodzili od domu do domu, ale wybierali tylko te, gdzie były panny na wydaniu. W zamian dunajnicy otrzymywali drobne pieniądze i jedzenie. Potem kupowali za to wódkę i się bawili.
Dunaj – kolęda życzeniowa – ma tradycję starszą niż inne kolędy. Samo słowo wzięło się od „dunaj”, które pada w pieśni, co oznacza rwącą rzekę, a najstarszy zachowany tekst mówi właśnie o młodej dziewczynie, która poszła rano nad rzekę.
– Dunaj rozpoczynał się gdzieś o godz. 20 w kolędę 26 grudnia i czasem trwał do rana. Żeby jak najwięcej zarobić, żeby jakiejś panienki nie minąć – opowiadał Biłgorajskiej Telewizji Kablowej nieżyjący już Stanisław Ciepla. – Mój ojciec był z 1902 roku i jak ja dorósł to on mi zanucił i ja się nauczył. I to poszło i się już chodziło.
Zdarzało się, że po wsiach chodziło jednocześnie kilka grup kolędników, wiec teren dzielili między sobą. Kiedy granice zostały naruszone w ruch szły sztachety.
Dunajowanie zostało właśnie wpisane na Krajową Listę Niematerialnego Dziedzictwa UNESCO.
– Serdecznie gratuluję wnioskodawcom, którzy podejmują wysiłek zachowania pięknej i wyjątkowej tradycji dla przyszłych pokoleń – napisał wicepremier Piotr Gliński w liście do Wiesławy Kubów, dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Łukowej.
– Nie było łatwo. Zaczęliśmy się o to starać dwa lata temu – przyznaje dyr. Kubów. – Kompletowaliśmy dokumentację, uzupełnialiśmy wniosek, udowadnialiśmy, że to żywa tradycja. Na poziomie wojewódzkim zrobiliśmy wszystko co mogliśmy, ale nadal trzeba było uzupełniać wniosek. W pewnym momencie sądziłam, że już nie uda – opowiada.
Jednak do gry wkroczyli urzędnicy ministerstwa, którzy pomogli w procedurze. – W tym wpisie chodzi o to, żeby był ważny dla ludzi tu mieszkających. Żeby poczuli, że mają coś wyjątkowego – tłumaczy Kubów.
W pewnym momencie tradycja zaczęła zanikać. 12 lat temu dyrektor Wiesławie Kubów udało się namówić kilku młodych mężczyzn, żeby nauczyli się dunajowania.
– I tak chodzą po domach od 12 lat, chociaż na początku bardzo się tego bali. Nie wiedzieli, jak zostaną przyjęci. A okazało się, że sprawiają ludziom wielką radość. I co ważne, pieniądze, które dostają, wcale nie są małe – dodaje Kubów.
Cały czas dyrektorka GOK pracuje nad tym, żeby tradycja nie zaginęła. Dlatego powstaje facebookowa grupa Lubelskie Dunajowanie. Przystąpić do niej może każdy mężczyzna, ale musi się nauczyć fragmentu jednej z pieśni. Następnie ma nagrać tę pieśń i od godziny 20 dnia 26 i 27 grudnia umieścić na grupie. Najlepszy dunajnik zostanie nagrodzony.
– Może jakaś osoba publiczna się na to zdecyduje i zaśpiewa swojej żonie, bo to przynosi szczęście – zachęca dyr. GOK.