To był mój przyjaciel, domownik – mówi pan Tomasz o swoim psie Bąblu. Ich przyjaźń gwałtownie przerwał myśliwy z Tomaszowa Lubelskiego: czworonoga zastrzelił na oczach właściciela.
– Wrzeszczałem do niego, żeby pomógł, ale on uciekł. Minuta i już go nie było – tak zachowanie myśliwego zapamiętał Tomasz Piwko, właściciel psa. Półtora roku temu adoptował Bąbla ze schroniska. Wychowywał go od szczeniaka. – Mieszkam sam. To był mój przyjaciel, domownik – zaznacza mężczyzna.
Taki zwyczajny spacer
26 listopada po południu wybrał się z psem na spacer. Szli przez pole, tuż za domem w miejscowości Tarnawatka-Tartak w powiecie tomaszowskim.
– Byliśmy doskonale widoczni, jak na patelni. Miałem ze sobą duży biały worek. Pies biegał jakieś 10-20 metrów ode mnie. On się zawsze pilnował człowieka – wspomina pan Tomasz.
Nagle z pobliskiej ambony padł strzał. Zakrwawiony pies padł na ziemię. Strzelec uciekł. Właściciel rzucił się ratować psa.
– Niosłem go na tym worku, próbował nawet iść sam. Dotarliśmy do weterynarza, ale się nie udało. Pies żył jeszcze niecałą godzinę – mówi pan Tomasz. Bąbel miał na podbrzuszu ranę wielkości pięści. Nie miał szans na przeżycie.
– Nie rozumiem, jak można zrobić coś takiego. Mojego psa nie można było pomylić np. z lisem. Poza tym w pobliżu byli ludzie. Jak w takiej sytuacji można oddać strzał? – dodaje pan Tomasz.
W cywilizowanym świecie nie do pomyślenia
Właściciel Bąbla zawiadomił policję. Mundurowi szybko ustalili, że w dniu zdarzenia w pobliżu jego domu polował Wiesław Ś. – myśliwy z Koła Łowieckiego „Sokół” w Tomaszowie Lubelskim.
– Mamy już gotowe postanowienie o postawieniu zarzutów dotyczących uśmiercenia zwierzęcia – informuje sierż. szt. Małgorzata Pawłowska, rzecznik tomaszowskiej policji. – W sprawie zebrano obszerny materiał dowodowy. Zabezpieczyliśmy broń, sztucer myśliwski, który trafi na badania laboratoryjne.
Z zapowiedzi policjantów wynika, że w przyszłym tygodniu Wiesławowi Ś. postawione zostaną zarzuty. Wtedy myśliwy zostanie formalnie przesłuchany. Dzisiaj nie chce z nami rozmawiać. – Nie będę niczego komentował – ucina Wiesław Ś., po czym się rozłącza.
Zatrzelony pies Bąbel
Również prezes Koła Łowieckiego „Sokół” nie ma dużo do powiedzenia. – Historię znam tylko z opowieści, a to za mało, by oceniać sytuację. Jak będzie oficjalna informacja, to zarząd koła będzie głosował w sprawie ewentualnej kary dla myśliwego – mówi Jan Zgardziński.
Wcześniej jednak koledzy Wiesława Ś. będą musieli wyjaśnić sytuację swoim zwierzchnikom z Zarządu Okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego w Zamościu.
– Poprosiliśmy już koło o wyjaśnienia. Takie zdarzenie nie powinno mieć miejsca w cywilizowanym świecie – ocenia Wojciech Adamczyk, przewodniczący zamojskiego zarządu PZŁ. – Zgodnie z przepisami do psa można strzelić tylko gdy bezpośrednio zagraża innym zwierzętom bądź ludziom. Sam mam cztery psy i nie wyobrażam sobie, żeby mi je ktoś zastrzelił. Sprawę skierujemy do rzecznika dyscyplinarnego, który będzie prowadził postępowanie równolegle z postępowaniem karnym.
To oznacza, że Wiesław Ś. musi się liczyć z wyrzuceniem z PZŁ. A za bezprawne zastrzelenie psa grozi mu do 3 lat więzienia.
Olga Kisielewicz, Lubelski Ruch Antyłowiecki
– Zwykle tego typu zdarzenia są zamiatane pod dywan. Myśliwi tłumaczą się, że pomylili psa z lisem czy dzikiem. Były przypadki, kiedy zamiast do zwierzyny strzelali do krowy, domu, czy roweru. Głośne było zdarzenie z Kluczkowic, kiedy myśliwy, były policjant, zastrzelił nastolatka. Tłumaczył później, że pomylił go z dzikiem. Od 2023 roku myśliwi mają przechodzić obowiązkowe badania psychologiczne i badania wzroku. Może to coś zmieni. Na razie robią, co chcą.