W kopalni węgla kamiennego doszło do śmiertelnego wypadku. Zginął górnik przysypany setkami ton surowca.
Do tej tragedii doszło w środę około godziny 8 rano. 35-letni mężczyzna pracował na polu Bogdanka. To starsza część całej kopalni.
Jego zadaniem było udrożnienie zbiornika retencyjnego. – Podczas udrażniania tego zbiornika do przestrzeni pod zbiornikiem wydostało się 400 ten urobku. Niestety nasz pracownik został pochwycony i uwięziony w masie skalnej – powiedział na środowej konferencji prasowej Artur Wasil, prezes zarządu Lubelskiego Węgla Bogdanka.
>>Tragedia w kopalni Bogdanka<<
Razem z tym górnikiem na miejscu były jeszcze trzy osoby. Dwóch górników zostało zabranych do szpitala, a trzeci nie odniósł obrażeń. Akcja ratunkowa trwała trzy godziny.
Górnicy znajdują się w stanie ogólnym dobrym, są przytomni. Wstępne badania nie wykazały poważnych urazów. Znajdują się pod opieką szpitala w Łęcznej.
LW Bogdanka zapewnia, że rodzina zmarłego górnika została objęta pomocą psychologiczną. Teraz przyczyny wypadku ma wyjaśnić specjalna komisja, a swoje śledztwo prowadzi także Prokuratura Okręgowa w Lublinie.
Zmarły górnik miał na imię Jarosław. Pracował w tym zawodzie od 10 lat. Ostatnie 8 w Bogdance. Kopalnia planuje zatrudnić wdowę po nim. Oferuje dobrze płatne stanowisko, aby kobieta mogła zabezpieczyć swój byt.
Bogdanka jest uznawana za jedną z najbezpieczniejszych polskich kopalni. Do poważnych wypadków dochodzi rzadko. Ostatnie odnotowano w 2011 roku. Wówczas na głębokości 910 metrów podczas wciągania taśmy przenośnika zerwał się pasek, który uderzył w głowę górnika. 31-letni mężczyzna stracił przytomność. Medycy zdiagnozowali później uraz głowy i kręgosłupa.
Z kolei w 2017 roku ciało 41-letniego mężczyzny znaleziono na taśmie w rejonie szybu wydobywczego, 2 kilometry od ściany przy której miał pracować.