O dostosowanie liczby mandatów poselskich poszczególnych okręgach do faktycznej liczby mieszkańców apeluje do marszałek Sejmu Państwowa Komisja Wyborcza. Jeśli tak się stanie, województwo lubelskie może stracić dwóch posłów.
PKW ma obowiązek pilnowania, czy stan liczby posłów wybieranych w każdym z okręgów wyborczych zgadza się z liczbą ich mieszkańców. Aktualny stan rzeczy musi ustalić na podstawie danych od wójtów, burmistrzów i prezydentów miast na koniec trzeciego kwartału roku poprzedzającego ten, w którym dobiega końca trwająca kadencja Sejmu.
W oparciu o najnowsze informacje, komisja przekazuje jednoznaczne stanowisko. – Aktualny podział na okręgi wyborcze (…) narusza przepisy Kodeksu wyborczego – pisze w piśmie w wysłanym pod koniec października do marszałek Sejmu Elżbiety Witek przewodniczący PKW Sylwester Marciniak.
Według przekazanych przez samorządy danych, Polskę zamieszkuje obecnie 36 mln 75 tys. 160 osób. Przy 460 mandatach poselskich oznacza to, że jeden poseł powinien przypadać na 78 424 mieszkańców. Gdyby przeliczyć to na poszczególne okręgi, po jednym pośle ubyłoby w jedenastu z nich. Wśród nich są dwa okręgi wyborcze znajdujące się na terenie województwa lubelskiego. W okręgu nr 6 (Lublin) przy liczbie 1 mln 135 tys. 941 mieszkańców posłów powinno być czternastu, a nie piętnastu. Z kolei okręgowi siódmemu (Chełm), zamieszkanemu przez 888 tys. 630 osób, należy się 11 mandatów. Obecnie jest to o jeden więcej.
- Gdyby takie proporcje miały być zachowane w wyborach w 2019 roku, to w Lubelskiem w „szóstce” jednego posła mniej miałoby Prawo i Sprawiedliwość. W „siódemce” mandat straciłaby Lewica – wylicza Piotr Stec, analityk i prezes firmy Badania.pro. Tu warto podkreślić, że w praktyce lewicowa formacja swojego przedstawiciela w Chełmie straciła po tym, jak wybrana z jej list Monika Pawłowska odeszła do Porozumienia Jarosława Gowina (obecnie zasiada w klubie PiS).
Ekspert zwraca jednak uwagę na co innego. – Z tego co wiem, podobne pisma Państwowa Komisja Wyborcza wysyłała już wcześniej, jeszcze za rządów poprzedniej koalicji PO-PSL. Ale przedłożenie Sejmowi wniosku o zmianę liczby mandatów nie jest obowiązkiem. Jest fakultatywne i do tej pory żaden z marszałków nic z tym nie robił – zauważa Stec.
>>Prognoza wyborcza do Sejmu. PiS może stracić, ale ma jeszcze bastiony<<
Szef PKW wskazywał niedawno, że komisja powinna zyskać kompetencje w zakresie zmian granic okręgów wyborczych i liczby wybieranych w nich posłów, o ile zajdzie taka potrzeba. - Bo dziś może to zrobić jedynie parlament poprzez zmianę ustawy. A do tego trzeba woli politycznej, której najczęściej nie ma. Po każdych wyborach sygnalizujemy instytucjom państwowym, że zmieniła się liczba ludności, i niezbędne jest dokonanie korekty liczby posłów wybieranych w niektórych okręgach. Ale nikt nie chce tego robić, bo wszyscy przyzwyczaili się do obecnego stanu. Gdyby zależało to od PKW, działania w zakresie normy przedstawicielskiej byłyby podejmowane od ręki – mówił przewodniczący Sylwester Marciniak we wrześniowym wywiadzie dla Dziennika Gazety Prawnej.
O komentarz poprosiliśmy lubelskich posłów. Krzysztof Szulowski z PiS (to on nie zdobyłby mandatu, gdyby aktualne dane odnieść do wyborów z 2019 roku) do sprawy podchodzi ze spokojem. – Te wyliczenia są nam znane od kilku tygodni. Ale nie wiem, czy pani marszałek przekaże ten wniosek Sejmowi. Oficjalnie ten temat nie był poruszany w naszym klubie parlamentarnym – mówi parlamentarzysta z Puław.
- Na zdrowy rozsądek, jeśli chcemy utrzymać ordynację proporcjonalną i system przedstawicielski, to liczba mandatów powinna być dostosowana do liczby ludności. Ale uważam, że powinniśmy podchodzić do tego elastycznie i jeśli te różnice nie są znaczne, to byłbym ostrożny z dokonywaniem zmian na rok przed wyborami – komentuje Michał Krawczyk z Koalicji Obywatelskiej.
>>Młoda gwiazda PiS i szef biura Jarosława Kaczyńskiego zostanie lubelskim posłem?<<
Podobnie na sprawę patrzy Jacek Czerniak z Nowej Lewicy. – Wiem, że Kodeks wyborczy daje jeszcze czas na taką korektę, ale moim zdaniem w tej chwili może to wywołać niepotrzebne emocje i zostać odebrane jako manipulowanie przy ordynacji. Jeśli takie zmiany są uzasadnione, to można porozmawiać o tym na początku kolejnej kadencji, ale dzisiaj jest na to zły czas – ocenia Czerniak.
Zgodnie z kalendarzem wyborczym zmian dotyczących mandatów można dokonać najpóźniej trzy miesiące przed dniem, w którym upływa termin zarządzenia wyborów. Ewentualne decyzje w tej sprawie mogą więc zostać podjęte do 14 maja przyszłego roku.