Sąd umorzył postępowanie wobec jednego z uczestników lubelskiego marszu koronasceptyków. Mężczyzna nie musi więc płacić grzywny za brak maseczki. Takie rozstrzygnięcie nie jest jednak regułą, a nowe przepisy dają jasną podstawę do nakładania kar
Sprawą nauczyciela z jednej z lubelskich podstawówek zajmował się Sąd Rejonowy Lublin-Zachód. 53-latek aktywnie brał udział w tzw. Marszu o wolność, który odbył się w październiku ubiegłego roku w Lublinie. Uczestnicy manifestacji protestowali przeciwko ograniczeniom wprowadzonym w związku z pandemią koronawirusa.
Inicjator protestu został ukarany wyrokiem nakazowym. Miał zapłacić 100 zł za łamanie obostrzeń epidemicznych. Złożył jednak skuteczny sprzeciw, a sąd umorzył postępowanie. W uzasadnieniu postanowienia sędzia Artur Jakubanis wyjaśnił, że policjanci domagali się ukarania 53-latka w oparciu o ministerialne rozporządzenie, bazujące na ustawie z 2008 r. Dotyczy ona zapobiegania chorobom zakaźnym. Mówi o osobach chorych lub podejrzanych o zachorowanie. Według sądu ma więc zbyt wąski zakres, by obejmować innych obywateli.
– Zachowanie obwinionego nie dotyczyło przekroczenia przepisu, który w tym czasie powinien obowiązywać jedynie osoby chore lub podejrzane o zachorowanie – ocenił sędzia.
Ze statystyk Sądu Rejonowego Lublin-Zachód wynika jednak, że tylko część spraw dotyczących łamania obostrzeń epidemicznych kończy się umorzeniem. Sąd ukarał np. strażnika miejskiego, który będąc na służbie, nie zakrywał twarzy i nie zachowywał dystansu społecznego. Do zdarzenia doszło w sierpniu ubiegłego roku. Mundurowy musiał zapłacić 100 zł. Identyczną karę nałożono na 26-latka, który w listopadzie ubiegłego roku nie nosił maseczki podczas zakupów w supermarkecie. Z kolei 300 zł grzywny musiał zapłacić 24-latek, zatrzymany w sylwestra przed jednym ze sklepów spożywczych w Lublinie. Mężczyzna również nie nosił maseczki.
59-letni Marek J. dostał aż 500 zł grzywny. Mundurowi przyłapali go w listopadzie ubiegłego roku i postanowili ukarać za brak maseczki i picie alkoholu w miejscu publicznym. Grzywny w wysokości kilkuset złotych dotyczą przypadków, w których ktoś nie tylko ignorował obostrzenia epidemiczne, ale i inne przypisy. Chodzi przede wszystkim o zakaz picia alkoholu na ulicach czy publicznego przeklinania. Kary w wysokości 100-200 zł wymierzano również osobom, które nie nosiły maseczek na dworcach i przystankach komunikacji miejskiej.
Dla sądowych rozstrzygnięć w takich sprawach kluczowa może być data zdarzenia. Wprowadzony w ubiegłym roku nakaz zakrywania ust i nosa początkowo nie miał bowiem właściwych podstaw prawnych. Wskazywał na to m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich. W efekcie, w październiku 2020 r. Sejm znowelizował ustawę, która reguluje te kwestie. Od grudnia mundurowi opierają się na nowych przepisach. Za brak maseczki w miejscu publicznym można dostać do 500 zł grzywny. Policjanci jeszcze przed nowelizacją ustawy skrupulatnie egzekwowali pandemiczne ograniczenia.
Od 10 października 2020 r. do 12 kwietnia 2021 r. pouczyli blisko 2400 osób bez maseczek. Blisko dziesięć razy więcej osób zostało ukaranych mandatami. Prawie 3 tys. osób odmówiło przyjęcia mandatów, co skończyło się wnioskami o ukaranie przez sąd.
– Nakaz zasłaniania nosa i ust obowiązuje od tak dawna, że trudno się tłumaczyć niewiedzą. Stąd mandaty dla osób, które lekceważą przepisy – wyjaśnia kom. Andrzej Fijołek, rzecznik lubelskiej policji. – Interwencje kończą się na pouczeniach tylko w szczególnych przypadkach – kiedy ktoś źle nosi maseczkę, czy też nie zdążył jej założyć np. po wyjściu z samochodu. Gdy ktoś nie ma i nie chce zakryć twarzy, policjanci nie mają wyboru i muszą nałożyć mandat. Nadal zdarzają się osoby kwestionujące istnienie pandemii. Takie przypadki zwykle kończą się w sądzie.
Policjanci apelują o odpowiedzialność. – Ograniczenia dotyczą nas wszystkich. Jeśli nie będziemy zdyscyplinowani, to nieprędko wrócimy do stanu sprzed pandemii – przypomina kom. Fijołek.
Zgodnie z przepisami, bez maseczki można spacerować po lesie, parku czy plaży. Nie trzeba jej też zakładać we własnym samochodzie.