To absurd! Jak można narażać pacjenta, żeby czekał na paczkę i kilka dni był bez zmiany bielizny – oburza się kuzynka pacjentki Szpitala Neuropsychiatrycznego w Lublinie. Okazuje się, że szpital nie przyjmuje paczek przyniesionych osobiście, a jedynie te wysłane kurierem. Bo wcześniej było z tym za dużo pracy.
– Tydzień temu w niedzielę wieczorem karetka zabrała moją kuzynkę do Szpitala Neuropsychiatrycznego. Leczy się na depresję, nagle pogorszył się jej stan. W poniedziałek przyjechałam do szpitala z paczką, bo nic ze sobą nie wzięła, nie wiedzieliśmy, że zostanie przyjęta na oddział. Zapakowałam jej m.in. bieliznę, piżamę, środki higieny osobistej, a także ładowarkę do telefonu – relacjonuje nasza Czytelniczka.
Oczywistą sprawą z powodu epidemii jest zakaz odwiedzin w szpitalu, ale portier odmówił przyjęcia paczki dla kuzynki. Okazało się, że trzeba zamówić kuriera.
– Nie dość, że trzeba za to płacić, a w innych szpitalach po prostu je się zostawia, to nie wiadomo jak długo pacjent czeka na dostarczenie – oburza się kobieta. – Nie wiem czy paczka, którą wysłałam dotarła na miejsce, bo kuzynce rozładował się już telefon. Nadal nie mam z nią kontaktu. Przez kilka dni jest bez zmiany bielizny. Jak można narażać pacjentów na coś takiego? – pyta.
Kobieta zwraca też uwagę, że do szpitala przyjechała spoza Lublina i dopiero na miejscu dowiedziała się, że paczka nie zostanie przyjęta. – Na oddział (chodzi o oddział psychiatryczny ogólny V - red.) nie można się dodzwonić, próbowałam kilkakrotnie. Nigdzie nie ma też jasnej informacji o zasadach dostarczania paczek dla pacjentów – zaznacza nasza rozmówczyni.
Piotr Dreher, dyrektor Szpitala Neuropsychiatrycznego w Lublinie wyjaśnia, że do niedawna można było jeszcze osobiście zostawić paczkę w szpitalu, ale zasady zostały zmienione.
– Dwie osoby rozwoziły paczki od godz. 10 do 16. Nie jesteśmy jednak szpitalem jednobryłowym, zajmujemy obszar 15 hektarów, więc nie było to takie proste – zaznacza Dreher.
Podkreśla: – Mamy tysiąc łóżek, a obłożenie cały czas na poziomie ok. 80 proc. Jest bardzo dużo pacjentów i rozwożenie paczek stało się bardzo kłopotliwe, korytarz był dosłownie momentami zapchany takimi paczkami.
Dyrektor: Przecież pacjenci mają wyżywienie
Jak twierdzi dyrektor szpitala, chodzi też o bezpieczeństwo pacjentów. – Wcześniej nie mogliśmy zajrzeć do paczek, a ze względu na specyfikę naszego szpitala, wiele rzeczy, dla bezpieczeństwa pacjentów nie może trafić na oddział. Rodziny przysyłały też wiele bezsensownych rzeczy np. weki, a przecież pacjenci mają zapewnione wyżywienie – tłumaczy Dreher i dodaje, że po wprowadzeniu nowych zasad, liczba takich przesyłek znacznie zmalała. – Mamy też procedury, które pozwalają zajrzeć do paczek kurierskich przed dostarczeniem na oddział. W wyjątkowych sytuacjach staramy się, żeby do pacjenta dotarły bezpośrednio artykuły pierwszej potrzeby np. szczoteczka do zębów czy bielizna – mówi Dreher, który dodaje, że rodzina ma możliwość napisania skargi w sprawie tej konkretnej sytuacji.
Inne szpitale pozwalają
– Paczki zostawia się w specjalnej szafie, przy wejściu do szpitala po prawej stronie. Zawsze jest tam ktoś z ochrony. Dwa razy dziennie - rano i po południu są dostarczane na oddział, schodzą po nie pracownicy konkretnego oddziału – mówi Piotr Matej, dyrektor szpitala wojewódzkiego przy al. Kraśnickiej w Lublinie. – Jeśli jest ich więcej nie czekamy do godz. 15, tylko dostarczane są wcześniej.
Podobnie jest w szpitalu klinicznym nr 1 w Lublinie. Paczki dla pacjentów hospitalizowanych w klinikach po stronie Staszica 11 można zostawiać na portierni od strony ul. Karmelickiej, dla tych z klinik przy Staszica 16 - na portierni przy szlabanie (Staszica 16). Szczegółowe informacje na ten temat można znaleźć na stronie szpitala.
Paczki dla pacjentów szpitala klinicznego nr 4 w Lublinie można z kolei zostawiać w specjalnym punkcie od strony pulmonologii (główne wejście nie działa ze względu na trwający remont).