Urlop lekarza nie powinien oznaczać zawieszenia pracy całego oddziału, a tak się jednak niestety dzieje. Dezorganizacja pracy szpitalnych oddziałów w regionie nie wynika tylko z sezonu urlopowego – po prostu lekarzy jest za mało.
Od 1 lipca nie działa już formalnie oddział pediatryczny w Powiatowym Centrum Zdrowia w Opolu Lubelskim. Wcześniej, od początku roku, jego działalność była zawieszona. – Powód jest jeden: nie ma pediatrów. Szukałem lekarzy od pół roku, zamieszczałem ogłoszenia i nie było zainteresowania – tłumaczy Gabriel Maj, prezes PCZ w Opolu Lubelskim.
Jeszcze w maju szpital we Włodawie cieszył się z dziesięciu nowych łóżek, które dostał bezpłatnie dla rodziców przebywających na oddziale pediatrycznym razem z dziećmi. W lipcu łóżka już nie mają komu służyć: także tutaj oddział pediatryczny przestał przyjmować. – Zawiesiliśmy jego działanie ze względu na braki kadrowe. Lekarze też potrzebują odpocząć i mają do tego prawo – wyjaśnia Teresa Szpilowicz, dyrektor szpitala we Włodawie.
Zabrakło rąk do pracy, bo na urlop poszło dwóch lekarzy. Dyrektor deklaruje jednak, że w planach jest powrót oddziału już w sierpniu. Ale jednocześnie podkreśla, że jego działanie przynosi szpitalowi ogromne straty, od początku tego roku już około 750 tys. zł.
– Jesteśmy pod ciągłą presją, wszyscy oczekują że będzie tu oddział dziecięcy. A tymczasem leczenie pediatryczne jest sezonowe – twierdzi Teresa Szpilowicz. Jej zdaniem żeby prowadzenie oddziału szpitalowi się opłacało, NFZ musiałby płacić za gotowość do pracy, a nie tylko za rzeczywiście zajęte łóżka. Innym problemem są kadry, których brakuje.
– Trudności kadrowe w okresie urlopowym rzeczywiście się zdarzają. Ale w naszym przypadku nie ma konieczności zawieszania oddziałów – przekonuje z kolei Kamila Ćwik, dyrektor szpitala w Chełmie.
Tutaj już od dawna obowiązuje zarządzenie, że od 15 czerwca do 15 września pracownicy nie mogą brać urlopów dłuższych niż dwa tygodnie, chyba że sytuacja na ich oddziale na to pozwala.
Niedługo normalnie ma zacząć działać tutejszy oddział dermatologiczny, który przechodził remont. – Oddział działał, ale był przeniesiony częściowo w inne miejsce – odpowiada dyrektor Ćwik.
Ale to właśnie o tym oddziale lekarka z innego szpitala w regionie mówi: „Jak nie covid, to malowanie ścian. A pacjenci są przekierowywani do nas”.
Pacjentów z poważniejszymi chorobami skóry odsyłają także ze Szpitala Wojskowego w Lublinie. Powód? Brak dermatologów chętnych do pracy w szpitalu. Ale brakuje tu także radiologów do Zakładu Diagnostyki Obrazowej. – Zapraszamy wszystkich chętnych lekarzy, pielęgniarki i pozostały personel medyczny do współpracy z naszym szpitalem – zachęca płk Bogusław Piątek, zastępca komendanta 1. Wojskowego Szpitala Klinicznego w Lublinie.
Problem z dermatologami ma też szpital przy ul. Staszica. Lekarz dyżurny na oddziale dermatologii jest tylko do godziny 20. W nocy jego obowiązki przejmuje lekarz z innego oddziału. Jak wyjaśnia rzecznik SPSK 1 Anna Guzowska, rozporządzenie ministra zdrowia daje możliwość łączenia dyżurów lekarskich w oddziałach o charakterze zachowawczym.
Jeszcze z innych powodów nagle zabrakło lekarzy na oddziale Urazowo-Ortopedycznym w szpitalu przy al. Kraśnickiej. – Problemy wynikły z powodu zmiany organizacji pracy, która nie spodobała się lekarzom – tłumaczy Piotr Matej, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Lublinie.
Do niedawna na ortopedii przy al. Kraśnickiej działały dwa piony dyżurowe, ale decyzją dyrektora lekarze z jednego z nich mieli dyżurować w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym.
– Państwo doktorzy woleli dyżurować po dwie osoby na oddziale. A ja chciałem, żeby pacjenci na SOR nie musieli czekać na przyjazd lekarza z oddziału – wyjaśnia Piotr Matej.
Dwóch lekarzy złożyło wypowiedzenia, a czterem – ze względu na brak akceptacji zmian – umów nie przedłużył sam dyrektor. W związku z chwilowym brakiem lekarzy na dyżur na Kraśnicką przyjechał nawet ordynator z oddziału przy ul. Herberta. Teraz sytuacja się normalizuje. Dyrektor Matej dogadał się z dwoma nowymi lekarzami, którzy rozpoczną tu pracę. Dwóch kolejnych, po piątkowych rozmowach, jeszcze się zastanawia czy zaakceptuje zmiany organizacji pracy.
– W żadnym z oddziałów nie planujemy zawieszenia pracy – zastrzega Piotr Matej.