– To ulgi podatkowe powinny regulować nasze straty. Nie chcę nigdzie chodzić po pieniądze – mówi przedsiębiorca z Włodawy. Wprowadzenie stanu wyjątkowego w kilkudziesięciu miejscowościach naszego województwa najbardziej odczuła branża turystyczna i hotelarska. – Organizujcie wyłącznie wesela. Róbcie rekolekcje i już możecie działać – życzliwie radzą internauci firmie, która oferuje noclegi i organizuje spotkania ale straciła gości
Od piątku na części terenu naszego województwa obowiązuje stan wyjątkowy. Jeśli Sejm odrzuci wniosek Lewicy o uchylenie rozporządzenia o stanie wyjątkowym, nadal ruch ludności będzie tu ograniczony. I to w taki sposób, że w kilkudziesięciu miastach, miejscowościach czy osadach będą mogły przebywać tylko osoby, które tam mieszkają, pracują itp. Z tego powodu, na przykład Włodawa już odwołała swój bardzo znany Festiwal Trzech Kultur. Nie ma turystów, którzy planowali wypady na wrześniowy urlop, na grzyby czy pozwiedzać.
Wojewoda zapowiedział, że będą rekompensaty dla przedsiębiorców w ramach tarczy osłonowej z tytułu utraconych dochodów.
Wesele to nie wszystko
– Pandemia dała nam w kość, ale trudno porównać sytuację, gdy nas zamykano i otwierano, z tym, co dzieje się teraz. Przede wszystkim stan wyjątkowy wprowadzono znienacka, a w biznesie hotelowym nic nie dzieje się z dnia na dzień. Firmy rezerwują u nas miejsca z dużym, czasami półrocznym wyprzedzeniem. Teraz te procesy nagle zostały przerwane i biorąc pod uwagę, że stan może zostać przedłużony, nawet nie mamy co zaproponować gościom – mówi Ewa Szeloch, która od wielu lat prowadzi w Sobiborze Wsi Siedlisko Sobibór.
– Oczywiście, że się będziemy starać o odszkodowanie. W sobotę wesele odbyło się zgodnie z planem, ale indywidualni goście i firmy, które miały rezerwacje rezygnują i wycofują zaliczki – dodaje właścicielka siedliska, która dziwi się, że w ogóle ich teren znalazł się w strefie, gdzie obowiązują obostrzenia, bo jak tłumaczy, do trójstyku granic polskiej, białoruskiej i ukraińskiej mają kilka kilometrów, a z Białorusią nie graniczą w ogóle. – Oprócz tego, że goście nie mogą do nas przyjechać, nikt nas nie zamknął, życie się toczy normalnie jak na terenie przygranicznym, może jest więcej patroli policji. I uczestnicy wesela nie mogli przejechać przez Włodawę, tylko byli kierowani na Chełm.
Na zapleczu festiwalu
– Łatwo policzyć: 20 osób po 75 złotych za nocleg przez cały czas trwania Festiwalu Trzech Kultur. Nocowały u nas zawsze ekipy techniczne i zespoły, współpracujemy z Muzeum-Zespołem Synagogalnym od wielu lat. Nie będę się mógł starać o odszkodowanie, bo hotel nie jest odrębnym przedsiębiorstwem, tylko częścią większej firmy. Nie jesteśmy w stanie wykazać urzędnikom, ile straciliśmy konkretnie na braku gości – mówi Kazimierz Milart, który zarządza Hotelikiem przy ul. Lubelskiej 56 we Włodawie.
Przedsiębiorcy zauważają, że na ulicach Włodawy jest mniej przechodniów, którzy od weekendu unikają spacerów. Zupełnie jak na początku pandemii. Nie ma aut z obcymi rejestracjami. To przekłada się w sklepach na mniejsze obroty.
– Zrobiliśmy zaopatrzenie specjalnie z myślą o osobach, które przyjadą na Festiwal Trzech Kultur. Już tego nie oddamy, ani nikt nie kupi, bo festiwalu nie ma. Mieszkańcy nie wykupują niczego na zapas, a spodziewaliśmy się, że może coś takiego być. Może jeszcze mają zapasy z początku pandemii – próbuje żartować właścicieli jednej z włodawskich firm, który notuje straty, ale nie będzie się ubiegał o kwoty z budżetu. Jest zdania, że państwo powinno to regulować ulgami podatkowymi, a nie dawaniem pieniędzy. Szkoda mu czasu na załatwianie formalności, które, jak przewiduje, będą długo trwały.
– Tracimy finansowo, ale wprowadzenie stanu wyjątkowego uważam za dobry kierunek. Moglibyśmy stracić więcej. To prawidłowe ruchy z uwagi na bezpieczeństwo. Zwłaszcza, że kontrolujący samochody są dobrze przeszkoleni i bardzo kulturalnie to się odbywa. Zdarza mi się, że 4-5 razy dziennie mnie zatrzymują, dostawców też, ale przyjeżdżają bez problemu – dodaje przedsiębiorca.
Nie zjedzą, nie zwiedzą
– W zeszłym roku nie było dożynek w ogóle, w tym były skromne, ale takie planowaliśmy. Przewidując kolejną falę zachorowań, zrezygnowaliśmy z koncertu i zabawy, była tylko msza, ofiarowanie chleba i wieńców w kościele. Wprowadzone przepisy sprawiły, że na nasze święto plonów nie przyjechały delegacje z ościennych gmin, ani chór z Włodawy – mówi Grażyna Kowalik, wójt gminy Hanna, która przyznaje, że choć strefa obowiązuje od niedawna, już widać jej wpływ. Choćby taki, że do gminnego Centrum Zabytkowo-Religijnego nie przyjeżdżają turyści.
– Miała być grupa, prawie 60 osób spod Łodzi, i zrezygnowali. Na 15 września zapowiedzieli się seniorzy z Łukowa, też ich nie będzie. Nie ma grup rowerowych, a jesteśmy niedaleko Green Velo, ani indywidualnych gości. Jeśli policzyć bilety wstępu, pamiątki czy obiady, które zamawiają organizatorzy wycieczek, to każdy przyjezdny zostawia w CZR średnio 50-60 złotych. Dla przykładu, w sierpniu do gminnej kasy centrum wpłaciło 30 tysięcy złotych, we wrześniu pieniędzy prawie w ogóle nie będzie – przewiduje wójt.
Samorządowcy z przygranicznych terenów martwią się też, kto będzie reperował drogi zniszczone przez ciężki wojskowy sprzęt.
– Ja jeszcze nie mam sygnałów, że jakieś gminne grunty czy drogi ucierpiały, ale koledzy wójtowie z podlaskiego taki kłopot już mają. Liczę, że dostaniemy pieniądze na remonty, ale nie w ramach wniosków z programów, które wymagają wkładu własnego – dodaje Grażyna Kowalik.
W chwili gdy zamykaliśmy to wydanie gazety, Sejm jeszcze nie rozpatrywał rozporządzenia prezydenta Andrzeja Dudy o wprowadzeniu stanu wyjątkowego w pasie przygranicznym z Białorusią. W piątek Lewica złożyła projekt takiej uchwały.