Prokuratura zaskarżyła postanowienie dotyczące zwolnienia z aresztu Zbigniewa Stonogi. Na przedsiębiorcy ciążą zarzuty wyłudzenia setek tysięcy złotych z fundacji dobroczynnej swojego imienia. Stonoga wyszedł na wolność po wpłaceniu pół miliona złotych poręczenia majątkowego.
Prokuratura wysłała zażalenie w piątek do Sądu Rejonowego Lublin-Zachód. Stamtąd trafi do Sądu Okręgowego, który po zgromadzeniu akt wyznaczy termin sprawy. Można się tego spodziewać na początku stycznia.
Śledztwo w sprawie Zbigniewa Stonogi prowadzi Prokuratura Regionalna w Lublinie. Prokurator wnioskował o areszt, wskazując na zagrożenie wysoką karą i obawę matactwa. To jednak nie przekonało sądu, który 18 grudnia wypuścił Stonogę na wolność. Zastosował wobec niego dozór policji oraz pół miliona złotych poręczenia majątkowego.
– Zebrane w sprawie dowody wskazują na wysokie prawdopodobieństwo, że podejrzany popełnił zarzucane mu przestępstwa. Chodzi o brak transparentności przepływów finansowych. Zasadnym jest więc zabezpieczenie prawidłowego toku postępowania. Izolacja podejrzanego nie jest jednak niezbędna – uzasadniała postanowienie sędzia Aleksandra Machel-Dzik z Sądu Rejonowego Lublin-Zachód.
Zaznaczyła, że prokuratura bada sprawę od 2016 r. i do tej pory Zbigniew Stonoga nie utrudniał postępowania.
– Już w grudniu 2017 r. prokuratura w Radomiu prawomocnie umorzyła tę sprawę. Ponowne jej podjęcie przez Prokuraturę Regionalną w Lublinie, na polecenie Zbigniewa Ziobro, uważam za niedopuszczalne – komentował przedsiębiorca po wyjściu z sali rozpraw.
Zbigniew Stonoga w sądzie w Lublinie
Zbigniew Stonoga to biznesmen i gwiazda internetu. Zrobiło się o nim głośno w 2012 r. Przedsiębiorca prowadził wówczas salon samochodowy w Zamościu. Wywiesił na budynku baner z wulgarnym napisem: "Wypier...ł nas Urząd Skarbowy W-Wa Targówek na kwotę 1 900 000 złotych. Dziękujemy ci, zas**ny fiskusie". Stonoga od blisko 20 lat jest znany wymiarowi sprawiedliwości. Ciąży na nim szereg wyroków i oskarżeń, dotyczących oszustw. Obecnie, odpowiada przed sądem za wyprowadzenie 40 mln zł z krakowskiej spółki Viamot. Przed laty Zbigniew Stonoga był asystentem posłanki Samoobrony Wandy Łyżwińskiej i doradcą Andrzeja Leppera. Bez powodzenia startował w wyborach do parlamentu w 2015 r. Wtedy też na swojej stronie internetowej opublikował akta tzw. afery podsłuchowej, czyli nagrania rozmów prowadzonych w restauracji przez najważniejszych polityków PO.
Obecnie Zbigniew Stonoga zajmuje się m.in. handlem samochodami. Prowadzi również fundację charytatywną swojego imienia. Prokuratura postawiła mu siedem zarzutów. Chodzi przede wszystkim o pranie brudnych pieniędzy oraz nielegalne organizowanie gier hazadrowych. Najpoważniejszy zarzut dotyczy właśnie fundacji imienia Zbigniewa Stonogi. Według śledczych, pod płaszczykiem działalności dobroczynnej, mężczyzna prowadził nielegalne interesy. W porozumieniu ze swoimi wspólnikami: Kamilem C. i Edwardem Sz. miał przywłaszczyć sobie 927 tys. zł z ponad 953 tys. zł wpłaconych przez darczyńców.
Śledztwo wykazało, że pieniądze z fundacji trafiły na rachunek warszawskiej firmy. Zbigniew Stonoga miał nieformalną kontrolę nad spółką. Z jej rachunku, fundusze przelewano na kolejne konta, którymi zarządzał Zbigniew Stonoga. Według prokuratury, przedsiębiorca miał w ten sposób przywłaszczyć przynajmniej 607 tys. zł. Śledczy przyjrzeli się również loteriom samochodowym, które organizował. Zgromadzone w ten sposób pieniądze miały trafiać na cele dobroczynne. Z ustaleń śledczych wynika, że fundacja Zbigniewa Stonogi kupowała samochody z komisu, który należał do przedsiębiorcy. Auta warte setki tysięcy złotych trafiały na loterię. By wygrać samochód, teoretycznie wystarczył los za 200 zł. Pod warunkiem jednak, że takich wpłat, w wyznaczonym czasie będzie parę tysięcy.
– Zarzuca mi się, że zamiast pójść do salonu mercedesa w Warszawie kupiłem samochód od własnej spółki. Nie widzę w tym nic złego – komentuje Stonoga.
Przestępstwa, których miał dopuścić się przedsiębiorca zagrożone są karą do 15 lat więzienia.