To kupowanie głosów – tak strażacy-ochotnicy komentują weekendową obietnicę Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Resort deklaruje, że kupi wozy strażackie małym gminom z najwyższą frekwencją w niedzielnych wyborach.
Ta gmina do 20 tysięcy mieszkańców, której frekwencja wyborcza będzie najwyższa w województwie, otrzyma od komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej środki na sfinansowanie w całości jednego z 16 średnich samochodów ratowniczo-gaśniczych – informuje Maciej Wąsik, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji, ogłaszając „Bitwę o wozy”. Nagroda może kusić, bo koszt takiego pojazdu to 800 tys. zł.
– Chciałbym zaapelować do wójtów, burmistrzów, radnych ze wszystkich opcji politycznych, byśmy razem walczyli o jak najwyższą frekwencję – mówi Paweł Szefernaker, wiceszef MSWiA i zarazem współprzewodniczący Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego.
– To nic innego jak kupowanie głosów, kiełbasa wyborcza. Rządzący chcą zdobyć strażacki elektorat. Tyle, że to im się nie uda, bo strażacy nie dadzą się kupić – ocenia strażak-ochotnik, który chce pozostać anonimowy. – Każdy samochód się przyda, bo będzie służyć do ratowania zdrowia i życia ludzi a także ich mienia, ale nic na siłę – komentuje inny strażak.
– Pomysł MSWiA jest dość dziwny i niesmaczny. Pachnie polityczną korupcją – uważa Andrzej Maj, szef Polskiego Stronnictwa Ludowego w powiecie kraśnickim. – Oczywiście pomoc na pewno się przyda, ale czy w formie takiej „bitwy” i to jeszcze tydzień przed wyborami prezydenckimi? Niekoniecznie. Rządzący powinni zdobyć dofinansowanie z Unii Europejskiej i dzięki pieniądzom z Brukseli kupować wozy strażackie. Tak było, kiedy województwem lubelskim rządził marszałek z PSL.
Podczas ostatnich wyborów prezydenckich frekwencja w Lubelskiem była na poziomie 54,30 proc. Najwyższą zanotowano w powiecie janowskim (59,66 proc.). Już tradycyjnie najwięcej wyborców poszło do urn w gminie Godziszów, gdzie frekwencja wyniosła aż 71,20 proc.