Partia Konserwatywna premiera Borisa Johnsona wygrała wybory i zdobyła samodzielną większość w brytyjskiej Izbie Gmin. Takiej dominacji torysi nie mieli od dawno. Jest to ich historyczne zwycięstwo i historyczna porażka Partii Pracy
- Przede wszystkim chcę podziękować. Chcę podziękować mieszkańcom tego kraju za udział w grudniowych wyborach, które jak uważam okazały się historyczne. Dają one szanse nam teraz szansę, w tym nowym rządzie, by uszanować demokratyczną wolę Brytyjczyków, zmienić ten kraj na lepszy i uwolnić potencjał wszystkich ludzi w tym kraju. Ta praca zacznie się jutro... choć chyba raczej powinienem powiedzieć, że dziś" - powiedział premier Boris Johnson, lider konserwatystów.
Według prognoz Partia Konserwatywna będzie mieć 363 posłów, czyli o 45 więcej w porównaniu z wynikiem z wyborów z czerwca 2017 r. Partia Pracy według prognoz może liczyć na 203 mandaty, co jest najgorszym wynikiem od 1935 roku.
Boris Johnson jest zwolennikiem opuszczenia Unii Europejskiej. Wiele wskazuje na to, że Wielka Brytania wyjdzie z niej 31 stycznia 2020 r.
Trzecią siłą w parlamencie brytyjskim będzie Szkocka Partia Narodowa, która dąży do referendum ws. niepodległości Szkocji.
- Jestem zawiedziona wynikami wyborów, uważam, że rząd torysów jest zły dla Wielkiej Brytanii nawet bardziej, niż dla Szkocji i bardzo nie chcę, by Wielka Brytania opuściła Unię Europejską - powiedziała telewizji Sky News liderka SPN Nicola Sturgeon. - Boris Johnson może mieć mandat do wyprowadzenia Anglii z Wielkiej Brytanii, ale zdecydowanie nie ma mandatu, by wyprowadzić Szkocję z UE - podkreśliła.