W niedziele zakupów w dużych sklepach już nie zrobimy. W lutym wchodzi w życie uszczelniony zakaz handlu. Duże sieci zapowiadają, że się do niego dostosują. Za to mali sklepikarze już zacierają ręce
Miniona niedziela była ostatnią, podczas której zakupy mogliśmy robić w sklepach otwartych dlatego, że jednocześnie udawały placówki pocztowe. Najbliższa niedziela pozwoli na handel wszystkim, bo jest jedną z siedmiu w tym roku wyjątków od zakazu. Pozostałe to: 10 i 24 kwietnia, 26 czerwca, 28 sierpnia oraz 11 i 18 grudnia.
Od lutego obowiązywać zaczyna ustawa zaostrzająca zakaz handlu w niedziele. Pozwoli ona na otwarcie tylko tych sklepów, które świadczą też usługi pocztowe, jeśli przychody z tej działalności przekroczą 40 procent obrotów (wcześniej limit ten nie obowiązywał). A to oznacza, że największe sklepy, które korzystały z pocztowej furtki, zostaną zamknięte.
Handel 6 dni w tygodniu
– Wraz z wejściem w życie nowych przepisów nasze sklepy pozostaną otwarte tylko w niedziele wskazane jako niedziele handlowe – informuje Dominika Juszczyk z niemieckiej sieci Aldi.
– Od 1 lutego sklepy własne sieci nie będą otwarte w niedziele niehandlowe – zapowiada również Mirosław Wawryszczuk, członek zarządu Stokrotki, dyrektor odpowiedzialny za sprzedaż i marketing. Podobnych odpowiedzi udzielają pozostali duzi gracze: Biedronka, Lidl oraz Auchan. – W niedziele niehandlowe, od 6 lutego, funkcjonować będzie sklep internetowy – usługa, w ramach której produkty zamówione na stronie internetowej dostarczane są bezpośrednio do domów klientów – zaznacza jednak Elżbieta Mańkowska-Tropiło z francuskiej sieci.
Jak sam to może
Zgodnie z nowymi przepisami w niedzielę wciąż handlować będzie mógł stojący za ladą właściciel sklepu oraz pomagający mu członkowie rodziny, którzy będą to robić za darmo.
– Cieszy mnie to rozwiązanie, bo liczę, że będę miała więcej klientów i więcej zarobię. To bardzo ważne w sytuacji, gdy rosną ceny w hurtowniach, koszty pracy i mediów i coraz trudniej konkuruje mi się z sieciówkami – mówi właścicielka osiedlowego sklepu spożywczego na Czechowie w Lublinie.
– Może dzięki temu małe sklepy przetrwają – uważa pan Piotr, który dwa lata temu zamknął własny sklep. – Obserwuję to, co dzieje się w naszym handlu. Kiedyś było dużo małych sklepów. Teraz wyparły je sieci. Klienci wolą kupować w hipermarketach, bo jest taniej. Mali takich stawek na towar nie mogą wynegocjować.
Szef za ladą, pracownik bez premii
Ale z tego zapisu skorzystać będą mogły też np. Żabki, które były pomysłodawcami „placówek pocztowych”. Ale pod warunkiem, że za ladą stanie sam franczyzobiorca lub jego rodzina.
– Wiemy już, że sklep będzie działał we wszystkie niedziele. Ale ja nie będę już mogła wtedy zarabiać. W sklepie będzie mógł być tylko szef – przyznaje ekspedientka Żabki z centrum Lublina. Nie ukrywa, że z takiego rozwiązania się nie cieszy. – Studiuję dziennie i dlatego mam niewiele zmian w sklepie. W niedzielę akurat mogłam pracować, bo wtedy nie ma nauki. To mi się też opłacało, bo był dodatek za pracę w dni wolne. Teraz będę miała gorzej.