Do zamojskiego klubu urządzonego w stylu z tamtej epoki dołączyło prywatne muzeum. – Nie traktujemy tego jak konkurencję – mówią jedni. – To zupełnie dwa oddzielne i różne miejsca – tłumaczą drudzy
Tydzień temu, przy ul. Weteranów 6 w Zamościu otwarto Roztoczańskie Muzeum PRL.
- Pomysł powstał trzy lata temu. Przez rok promowałem ideę i jeździłem do różnych ludzi, którzy oferowali eksponaty. Jest stu, tak zwanych Zasłużonych Zaopatrzeniowców. Dużo rzeczy do muzeum przekazała rodzina, wujkowie, dziadkowie, dalsi krewni. Ale są też eksponaty, które musiałem kupić. Muzeum zostało otwarte w budynku należącym do teściów. Kiedyś był to dom mieszkalny, potem sklep, kiosk, handlowano tu odzieżą używaną. Pochodzi z epoki, której poświęcone jest muzeum więc świetnie się nadaje - mówił Tomasz Pakuła, założyciel Roztoczańskiego Muzeum PRL w Zamościu i dodaje, że bliscy bardzo mu pomogli w przygotowaniu ekspozycji, w oczyszczeniu wielu przedmiotów, tak by można je było pokazać.
Głos gwiazdy
Założyciel i właściciel placówki pochodzi z Krasnobrodu, głównie zajmuje się marketingiem, zarządzaniem, współpracował między innymi z Ewa Chodakowską. Do swojego pomysłu na muzeum zdołał przekonać bardzo znanego lektora filmowego i telewizyjnego. Zwiedzający poruszają się po kolejnych gabinetach odtworzonych w stylu czasów Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej z audioprzewodnikiem, do którego teksty nagrał Tomasz Knapik. Opisy i wszelkie materiały informacyjne o eksponatach oraz epoce czerpią wiedzę z filmów, literatury, artykułów.
Misie dziadków
- Byli już turyści z Rybnika, Poznania, Warszawy, Krakowa. Najmłodsi mają największą radość oglądając zabawki swoich rodziców, czy dziadków. Są zdziwieni kostką Rubika z 1983 roku, która jest w oryginalnym opakowaniu, misiami jakie wówczas były czy gumowymi czepkami. Starsi zwracają uwagę na przedmioty użytkowe z czasów ich młodości. I to sentyment, tęsknota za młodością sprawia, że muzeum ich interesuje. Opowiadają, że kiedyś spali na takim samym półko-tapczanie i ciągle rozbijali sobie głowę. Widząc w pokoju z lat 80. elegancką zastawę, mówią, że podobna była u nich w domu. Panowie zaglądają do barku w którym jest oryginalna, nie otwierana od 50 lat butelka Żytniej Ekstra. Oczywiście bez akcyzy, której wówczas nie było – mówi Tomasz Pakuła, który podkreśla, że jego placówka nie ma nic wspólnego z propagowaniem komunizmu, przedstawiono tutaj PRL-owską rzeczywistość nie po to, by się z niej wyśmiewać, ani też ją wychwalać. - W muzeum pokazujemy ją taką, jaka była.
Sezon do września
Najnowsza zamojska placówka muzealna jest czynna codziennie od godz. 10 do 18, i tak będzie do końca sierpnia. Później żeby zobaczyć torebki budyniu z epoki babci i poznać hasła propagandowe z epoki dziadka trzeba się umówić telefonicznie. Bilety: normalny 15 zł, ulgowy 12 zł.
Klub Wspomnienie PRL-u
Ruskie przysmakiem
Prywatne muzeum nie jest pierwszym miejscem w Zamościu, gdzie klimat PRL jest magnesem dla mieszkańców i turystów. Od 2016 roku przy ul Łukasińskiego 12 działa Klub Wspomnienie PRL-u, który stylem i menu odwołuje się do tamtych czasów.
Lokal prowadzi Spółdzielnia Socjalna "Sami Swoi". Po obejrzeniu wystawy można wpisać się do książki skarg i zażaleń, a także napić się kawy: parzonej tradycyjnie z fusami i podawanej w szklance w koszyczku. Nie mówiąc o pierogach.
- Największa popularnością cieszą się ruskie. Są dni, że wydajemy 20-30 porcji. Nasz bar ma zaledwie 12 miejsc, więc to sporo – ocenia Barbara Fajron, prezes spółdzielni.
Saturator jak marzenie
– Mamy już ponad 6 tysięcy eksponatów, które można oglądać w 12 pomieszczeniach. Nie jest to jednak tradycyjna wystawa. Eksponaty trafiają do nas nadal. Ostatnio pan ze Stalowej Woli przysłał nam kartki żywnościowe, inny z Rzeszowa gazety z tamtych czasów. Ktoś z Zamościa sprzątał piwnicę, bo sprzedawał dom i dostaliśmy mnóstwo rzeczy, łącznie z namiotami. Na ile możemy uzupełniamy ekspozycję – dodaje pani prezes, która bardzo się cieszy z nowości - saturatora, który jest idealną reklamą.
- Jest zrobiony współcześnie ale stylizowany na te z PRL-u. Przyjechał do nas z Kutna. Tamtejszy producent wody sodowej chciał ją sprzedawać z oryginalnego ale inspektorzy sanepidu nie chcieli o tym słyszeć. Poradzili, żeby zrobił nowy. I dzięki temu powstał nasz. To był spory wydatek, ale strzał w dziesiątkę.
Woda sodowa kosztuje 1,50 zł, z sokiem malinowym 2 zł. Współczesność to jednorazowe kubeczki. Ale jedna szklanka pokazująca jak kiedyś były płukane stoi.
Zły czas czy styl życia
Żeby wejść do klubu trzeba kupić bilet za 10 zł (ulgowy 5 zł). Można to zrobić codziennie, przez cały rok od godz. 9 do ostatniego klienta w barze. Jak bardzo ostatniego? Gdy na Rynku Wielkim kampanię kończył Andrzej Duda, duch minionej epoki przyciągał gości do 1.30 nad ranem.
Tu też właściciele zapewniają, że ich działalność nie ma nic wspólnego z polityką, odwołują się jedynie do stylu życia. Pani prezes przyznaje, że zdarzają się osoby, które przychodzą niezadowolone, że lokal wraca do złych czasów. - Ale kiedy spędzą u nas trochę czasu, to już są zadowolone – żartuje Barbara Fajron.