Mieszkańcy Biłgoraja powinni być informowani o działaniach władz miasta. A najwięcej wyborców spotka się podczas mszy świętej.
- Ludzie muszą wiedzieć, co się w ich mieście dzieje. Co zostało już wykonane, co jest w planach, jakie władza ma sukcesy. Burmistrz mógłby opowiadać o tym wszystkim po jednej z niedzielnych mszy. Można by wybrać np. jakąś w okolicach godz. 10 - uważa Czesław Sokal, który swój pomysł zaprezentował oficjalnie podczas ostatniej sesji.
Wygląda jednak na to, że nikt niecodziennego pomysłu nie poprze. W każdym razie na pewno nie sam zainteresowany. - Wszelkie informacje przedstawiam ja, mój zastępca albo wyznaczony referent na sesjach Rady Miasta (są transmitowane, a później powtarzane jeszcze przez lokalną telewizję kablową - red.) - ucina dyskusję burmistrz Biłgoraja Janusz Rosłan.
Przyznaje, że jego poprzednik występował w "Kwadransie Samorządowym”, programie emitowanym przez biłgorajską kablówkę zaraz po transmisjach niedzielnych mszy. On sam nie ma zamiaru do tego wracać. - Mam wystarczająco dużo pracy i obowiązków - tłumaczy.
Zgadza się z nim również zwykle opozycyjny wobec burmistrza radny Zbigniew Kita (PiS). - Bo to pomysł z kosmosu - kwituje. - Od przekazywania informacji mamy gazety i telewizję. Zresztą, nie sądzę, by jakikolwiek proboszcz się na coś podobnego zgodził. Zwłaszcza że już same ogłoszenia parafialne po mszach bywają za długie.
Okazuje się, że niektórzy biłgorajanie podchodzą jednak do pomysłu radnego Sokala mniej sceptycznie. - To byłoby trudne do zorganizowania, ale ja jestem za - zapewnia Antoni Brzeziński.
- Dobrze wiedzieć, co się w mieście dzieje. Zresztą, takie spotkania byłyby też świetną okazją, by mówić burmistrzowi o własnych pomysłach. No i jakby to było co tydzień, to może dyscyplinowałoby władzę.