Zamojska Prokuratura Okręgowa przedstawiła w środę zarzuty Ryszardowi Czarneckiemu. Wieloletni europarlamentarzysta Prawa i Sprawiedliwości do winy się nie przyznał. Wiadomo, że oddał połowę pieniędzy, które według śledczych wyłudził z Parlamentu Europejskiego.
Przypomnijmy, że decyzja o przedstawieniu zarzutów politykowi wydano w połowie lipca, zaraz po tym, jak przestał go chronić immunitet. Poprzednia kadencja PE dobiegła końca, a w czerwcowych wyborach Ryszard Czarnecki mandatu nie uzyskał. Od razu też wysłano do zainteresowanego wezwanie do stawienia się na przesłuchanie. Termin wyznaczono na środę, 14 sierpnia. I tego dnia, jak poinformowała Prokuratura Okręgowa w Zamościu, polityk zarzuty usłyszał.
„Ogłoszony zarzut dotyczy doprowadzenia w okresie od 10 czerwca 2009 roku do 12 listopada 2013 roku w Warszawie, Brukseli i Strasburgu, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej Parlamentu Europejskiego do niekorzystnego rozporządzenia mieniem znacznej wartości” – czytamy w wydanym w środę komunikacie.
Według śledczych, którzy sprawą zajęli się po zawiadomieniu złożonym przez przez Europejski Urząd do Spraw Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF), Ryszard Czarnecki podawał w dokumentach nieprawdziwe informacje na temat swojego miejsca zamieszkania w Polsce, przez co na podstawie 243 wniosków o zwrot kosztów podróży pobrał pieniądze, które mu się nie należały.
„Łączna wartość szkody wyniosła 854 642,30 złotych odpowiadającą kwocie 203 167 euro. Przy czym z poczynionych ustaleń wynika, że podejrzany zwrócił pokrzywdzonej instytucji kwotę 104 517,66 euro (439 663, 98 złotych)” – precyzuje prokuratura.
W środę w Zamościu Czarnecki usłyszał zarzuty i został przesłuchany. Nie przyznał się do winy, ale złożył krókie wyjaśnienia, negując fakt popełnienia zarzucanego mu przestępstwa.
Śledztwo trwa. Jeśli polityk stanie przed sądem i zostanie uznany winnym, grozić mu może do 15 lat pozbawienia wolności.