Na zamojskim Starym Mieście trudno kupić bilet autobusowy czy gazetę. Większość kiosków niemal jednocześnie zostało zamkniętych. Sprzedawcy twierdza, że ruch jest coraz mniejszy, bilety MZK można kupić w autobusach, a ludzie…coraz mniej czytają.
To rzeczywiście wygląda jak pomór zamojskiego, drobnego handlu. Tylko w obrębie Starego Miasta udało się nam naliczyć jeszcze kilka takich nieczynnych już punktów.
Zamknięte zostały m.in. kioski przy ul. Pereca, Okopowej i Partyzantów. Także w innych częściach Zamościa jest podobnie. Kioski niemal jednocześnie, na początku roku zamknięto. A nowi handlowcy nie chcą powstałej luki zapełnić.
Skąd taka sytuacja?
– Ludzie coraz mniej czytają prasę – tłumaczy proszący o anonimowość właściciel jednego z czynnych jeszcze punktów. – Bilety MZK są natomiast dostępne w autobusach. Teraz, aby coś sprzedać, trzeba niemal stanąć na głowie. Handlowcy stawiają na półkach zabawki, płyty z filmami, jakieś bibeloty i gumy do żucia. Jak z tego żyć? Brakuje tylko kiełbasy i schabu. Jest gorzej niż za PRL-u.
Okazuje się, że kłopoty handlowców nie przekładają się na działalność zamojskiego MZK.
– Nie mamy żadnych sygnałów, że gdzieś są jakieś problemów z dostępnością naszych biletów – mówi Krzysztof Litwin, prezes MZK w Zamościu. – Natomiast ze sprzedażą w zamojskich kioskach nie mamy nic wspólnego. To jak ona wygląda, zależy tylko od handlowców.
Część kiosków w mieście należy do sieci Ruch S.A. Niektóre z nich są także zamykane.
– Tak jest niestety w całym mieście – mówi Jadwiga Pomian z działu marketingu "Ruch” S.A. – Sprzedawcom po prostu się taka działalność nie opłaca. Głównie ze względu na wysokie opłaty ZUS. Czy taka negatywna tendencja się utrzyma? Trudno powiedzieć.
Okazuje się, że to nie koniec. Niebawem zniknie także kiosk z zamojskiego Rynku Solnego.
– Ma to związek z remontami tego placu – mówi Jadwiga Pomian. – Jednak pracujący tam sprzedawca przeniesie swoją działalność na ul. Akademicką.