Troska pojawiła się na czołach wielu dyrektorów zamojskich szkół. Dlaczego? Na jednym ze spotkań Kazimierz Chrzanowski, dyrektor Wydziału Edukacji i Sportu UM oświadczył, że trzeba uporządkować sprawę uczniowskich mundurków.
– To była tylko sugestia czy prośba do dyrektorów szkół – tłumaczy dyrektor Kazimierz Chrzanowski. – W wielu szkołach w kraju mundurki się przyjęły i stały się ich chlubą. Coraz bardziej modne są nawet tzw. szkoły mundurowe. W szkole powinien obowiązywać przyzwoity, jednolity strój. Ale to rodzice zdecydują o tym czy mundurki będą tak naprawdę wprowadzone.
Ani brzydko, ani ładnie
Pani Anna nie uważa, że mundurek czegoś jej dziecko nauczył. – Po prostu córka musi nakładać na siebie jedną rzecz więcej – tłumaczy zamościanka.
– U nas mundurek się nie sprawdził – tłumaczy tymczasem pani Bożena, matka 10-letniego ucznia z SP nr 7. – To był granatowy sweterek, który już po kilku praniach wyglądał źle. Dziecku było w nim w szkole gorąco… Efekt był taki, że wielu rodziców odstawiło je głęboko do szafy. Nowe mundurki to jednak kontrowersyjny pomysł. Nie wiadomo czy będą lepsze.
Wprowadzenie mundurków to jedna z najbardziej nieudanych reform ministerstwa edukacji. Została ona przeforsowana kilka lat temu, przez Romana Giertycha, szefa tego resortu. Od początku szło opornie.
W 2007 roku Ryszard Legutko ówczesny minister edukacji wezwał kuratoria i dyrektorów szkół do zakończenia tej części reformy oświaty. Dyrektorzy, którzy są na bakier zarządzenia mogli dostać naganę lub nawet stracić pracę. Groźba podziałała. Później wszystko jakoś się rozmyło, a o mundurkach trochę zapomniano.
Pani Małgorzata mieszka w jednej z podzamojskich miejscowości i jest z tego zadowolona. Ma czwórkę dzieci. Troje z nich uczy się w szkole podstawowej.
– Życie pokazało, co ta reforma była tak naprawdę warta – mówi pani Małgorzata. – My nie żyjemy w USA. Samo wyprawienie dzieci do szkoły to wielki wydatek. Zestaw podręczników dla dziecka kosztuje kilkaset złotych. A przecież trzeba też kupić przybory, zeszyty, ubrania. Mundurki dla moich dzieci to byłby dodatkowy koszt 150 zł. Nie stać mnie na to. Na szczęście nasza szkoła zrezygnowała z mundurków.
Najstarsza córka pani Małgorzaty uczy się w szóstej klasie. Jej "stary” mundurek wisi w szafie. – Ostatnio się na niego natknęłam – śmieje się. – Wygląda nawet ładnie. Teraz zjedzą go pewnie mole… To nic. Moja córka nigdy go nie lubiła.
Moda na bezrękawniki
Szkolnym hitem miał być bezrękawnik, który można było założyć niemal na wszystko i nosić cały rok. Na jego uszycie nie trzeba było zbyt wiele materiału, dlatego był tani (kosztował ok. 40 zł). Większość zamojskich szkół podstawowych ubrała dzieciaki w takie uniformy.
Szyła je m.in. Wojewódzka Spółdzielnia Inwalidów w Zamościu. W mundurki z tego zakładu ubrano m.in. dzieciaki z "dwójki” i "trójki”. Dominował w nich zwykle kolor niebieski lub granatowy. Chłopcy dostali zapinane na guziki kamizelki, a dziewczynki tuniki.
W SP nr 2 zamówiono także podkoszulki, które uczniowie mieli nosić latem. W "szóstce” kamizelki mają stójki, dwie kieszonki i są zapinane są na zamki błyskawiczne (uszyła je jedna z prywatnych szwalni), a w SP nr 4 młodsze dziewczynki mają zapinane z tyłu fartuszki, a chłopcy tuniki z kołnierzykami. Chłopcy dostali bezrękawniki. Nie zawsze ubrania były praktyczne.
– Mojej córce zamek błyskawiczny, błyskawicznie… się zepsuł – śmieje się jedna z mam.
Na mundurkach przyszywano zwykle tzw. tarcze z nazwą szkoły. Okazało się, że koszt takich ubrań przekraczał możliwości finansowe wielu rodzin. Państwo zagwarantowało 50 zł na mundurek każdemu dziecku z rodziny, w której dochód na jedną osobę jest niższy niż 351 zł.
Tylko w Zamościu takie wnioski złożyło trzy lata temu (gdy rozpoczął się nacisk na umundurowanie) 669 uczniów podstawówek i 368 z gimnazjów.
Zamiast mundurków noszą strój szkolny
Mundurki chętniej zakładają uczniowie szkół podstawowych. Mają one funkcję nie tylko reprezentacyjną, ale także ochronną. Powinny uczyć dzieci także dyscypliny i obowiązkowości. W gimnazjach jest z tym trochę gorzej.
Wprawdzie uczniowie przez rok od wprowadzenia reformy musieli mundurki nosić, ale potem gromadnie je zarzucili. Nauczyciele nie mają jednak do nich o to wielkiego żalu.
– Uczniowie gimnazjów szukają indywidualności, czegoś co odróżnia ich od innych – tłumaczy Jolanta Goryczka, dyrektor zamojskiego Gimnazjum nr 4. – Dlatego mundurek, który to ogranicza nie jest przez nich mile widziany. Trudno mieć o to żal. My zrezygnowaliśmy z mundurków. Zresztą niełatwo było ich noszenie wyegzekwować.
Dyrektor Goryczka zastanawia się nad wprowadzeniem tarcz, które wyróżniałyby uczniów jej szkoły od innych. Byłoby to wskazane np. na uroczystościach i apelach. – Taka była też intencja dyrektora Chrzanowskiego – zastanawia się dyrektor.
– U nas obowiązuje podczas uroczystości strój szkolny – dodaje jeden z nauczycieli Gimnazjum nr 7 w Zamościu. – Dziewczyny noszą białe bluzki, i czarne lub granatowe spódnice. Chłopcy ubierają się w takich samych kolorach. Mundurki u nas także się nie przyjęły. Są dobre, ale gdy są wykonane ładnie, z dobrego materiału. A takie rzeczy nie mogą być tanie.
– Mundurki to obciach – kwituje 14-letni Tomek, mieszkaniec Starego Miasta w Zamościu. – Wstyd się w tym gdzieś pokazać.