d 200 tysięcy złotych i comiesięcznej renty 500 zł żąda od zamojskiego szpitala przy ul. Peowiaków 27-letni mieszkaniec powiatu tomaszowskiego. W pozwie do Sądu Okręgowego w Zamościu pisze, że lekarze podczas operacji zostawili w jego organizmie gazik.
Kolejne zdjęcie rtg wykazało m.in. liczne zwapnienia okołostawowe. We wrześniu ub. roku pan Jacek trafił na oddział ortopedyczno-urazowy szpitala w Chełmie. Tam – jak twierdzi – podczas operacji stawu łokciowego, lekarze natrafili w obrębie stawu na gazik operacyjny. Okazało się też, że pacjent ma ropne zapalenie stawu.
– Nadal nie jest dobrze z tą ręką. Prawie nie mogę nią ruszać w łokciu i to uniemożliwia mi pracę. Ponownie rozpocząłem rehabilitację, ale lekarze mówią, że to niewiele pomoże – skarży się mężczyzna.
Były pacjent zamojskiego szpitala uważa też, że w następstwie przewlekłego zapalenia stawu łokciowego zostało uszkodzone unerwienie prawej ręki. Twierdzi, że musi liczyć się z ewentualną endoprotezą stawu łokciowego.
Szpital oraz jego ubezpieczyciel w całości tego powództwa nie uznają i wniosły o jego oddalenie. Według dyrekcji szpitala powikłań i cierpień pacjenta nie wywołała infekcja, ale ten stan powstał w wyniku ciężkiego pierwotnego uszkodzenia, które miało wpływ na końcowy wynik leczenia. – Wcale nie jestem przekonany, że nasi lekarze zostawili pacjentowi gazik w organizmie. Jednak powód musi to wszystko udowodnić, a ów gazik powinien zostać zabezpieczony jako dowód w sprawie – mówi Mariusz Paszko, dyrektor ds. ekonomicznych w Samodzielnym Publicznym Zespole Zakładów Opieki Zdrowotnej w Zamościu.
Dodaje przy tym, że ostatnio pozywanie szpitali do sądu stało się modne. Żąda się od nich bardzo wysokich odszkodowań. – Dlatego do każdej tego typu sprawy musimy podchodzić ostrożnie.