Szczupaki, okonie i liny i leżały na brzegach do góry brzuchami. Policjanci sprawdzają, kto wpuścił gnojowicę do rowu melioracyjnego.
Wczoraj powiadomiono inspekcję ochrony środowiska. - Zespół kontrolny udał się rano na miejsce zdarzenia, skąd m.in. pobierze próbki wody do badań laboratoryjnych - powiedział nam Wiesław Orzeł, p.o. kierownik delegatury Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Zamościu.
Według wstępnych ustaleń policji, gnojowica mogła trafić do rowu z fermy trzody chlewnej w Machnowie Starym. Z szefostwem firmy Agro-Eko, która od czterech lat zajmuje się w Machnowie Starym m.in. chowem świń, nie udało się nam wczoraj porozmawiać.
Ustaliliśmy tylko, że gnojowica jest tam gromadzona i przechowywana w szczelnych, betonowych zbiornikach, a do rowu, na którego brzegach znaleziono zdechłe ryby, są z fermy ponad dwa kilometry. - Wszystko zostanie sprawdzone, na terenie fermy też przeprowadzimy kontrolę - zapewnia Wiesław Orzeł. - Jeżeli ustalimy, kto zatruł ryby, bezzwłocznie skierujemy sprawę do prokuratury.
Przypomnijmy, że parę miesięcy temu śnięte ryby znaleziono na Huczwie pod Łaszczowem. Podejrzenie padło wówczas na miejscową mleczarnię, ale prokuratura ostatecznie umorzyła dochodzenie. W lecie podejrzanie zachowujące się okonie i japońce zauważono na tej samej rzece w okolicach Werbkowic i Hrubieszowa. Inspektorzy ochrony środowiska wykluczyli sztuczne zanieczyszczenie. Ustalono, że po obfitych opadach deszczu do rzeki spłynęło dużo zanieczyszczeń z pól. Poziom wody raptownie się podniósł, a wysoka temperatura sprawiła, że szybciej zaczęły zachodzić procesy gnilne. Rybom zabrakło tlenu.