Prawie dwa lata ciężkiej pracy zajęło Markowi Koszałko i jego bratu zbudowanie od podstaw samochodu. Było warto. Auto wzbudza podziw przechodniów.
– Samochód nazwaliśmy tak, jak pierwszą kartę w talii: Joker – wyjaśnia Marek Koszałko z Hrubieszowa. Nad autem pracował razem z bratem. Wspólnie zaprojektowali ramę, a resztę elementów wykonali sami. Jest to normalny samochód osobowy ze zdejmowanym, miękkim dachem. Wygodnie może nim podróżować pięć osób.
Joker nie jest repliką żadnego konkretnego modelu samochodu. Cały projekt powstał w wyobraźni braci. Korzystali z fachowej literatury i swojego doświadczenia z branży motoryzacyjnej. Marek Koszałko jest np. blacharzem o wieloletnim doświadczeniu.
Średnie spalanie samochodu również może robić wrażenie. – W aucie "siedzi” dwulitrowy silnik od forda sierry. Do tego doszła instalacja gazowa. W trasie pali średnio dziesięć litrów gazu na sto kilometrów – zachwalają konstruktorzy.
Prace nad autem trwały około półtora roku. Pochłonęły blisko 70 tys. zł. Bracia najpierw przygotowali całość z gipsu. Błotniki i kufer auta wykonali z laminatu i żywicy epoksydowej. Tapicerka i zdejmowany dach jest również ich projektu. Fotele obszył profesjonalny tapicer.
Silnik 2.0 8V 115 KM, skrzynię biegów oraz tylne zawieszenie przeniesiono z forda sierry. Z kolei łada 7 użyczyła przednie zawieszenie. W aucie można znaleźć też części z poloneza, z którego pochodzą m.in. hamulce. Kierownica do jokera przyleciała aż z Wielkiej Brytanii.
– Mamy już niezbędne doświadczenie i już zabieramy się za następny projekt. Na pewno będzie jeszcze lepszy i o wiele tańszy – dodaje Marek Koszałko.