Skazani za przyjmowanie łapówek ordynator i zastępca ordynatora szpitala „miejskiego” w Zamościu zostali zatrudnieni na tych samych stanowiskach w jednostce, która od stycznia zastąpi likwidowaną.
– Jeżeli sąd utrzyma postanowienie Sądu Rejonowego, to wyrok stanie się prawomocny w chwili jego ogłoszenia – mówi Jerzy Rusin, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Zamościu.
Obok grzywien w wysokości 3,5 tys. zł i 10-miesięcznych kar więzienia w zawieszeniu na trzy lata sąd skazał obu ordynatorów na trzyletni zakaz zajmowania stanowisk ordynatorów w publicznej służbie zdrowia. Mimo to dyrektor likwidowanego szpitala Tomasz Anasiewicz nie zwolnił skazanych. Tłumaczył, że dopóki nie ma prawomocnego wyroku sądu, nie ma do tego podstaw.
Teraz o naborze do nowego Zamojskiego Szpitala Niepublicznego, który zacznie działać od stycznia na bazie starego, decydował Krzysztof Tuczapski. Mimo że wiedział o całej sprawie, postanowił podpisać angaże z obydwoma lekarzami. Dlaczego?
– Podstawowa zasada prawa mówi, że dopóki nie ma prawomocnego wyroku, człowiek jest niewinny – tłumaczy prezes Tuczapski. – Teraz każdego można oskarżyć o wszystko. Po rozmowach z oboma panami doszedłem do wniosku, że mogą okazać się niewinni. Jeżeli okaże się, że jest inaczej i dostanę prawomocny skazujący wyrok sądowy, ordynatorzy zostaną natychmiast zwolnieni.
Śledztwo i postępowanie sądowe w sprawie przyjmowania łapówek przez Józefa S. i Krzysztofa S. zostało
wszczęte po doniesieniu rodziny Franciszka R., który zmarł na oddziale pulmonologii na początku tego roku. Pierwsza łapówka w wysokości 400 zł miała być wręczona ordynatorowi, kiedy chciał wypisać Franciszka R. do domu. Rodzina zmarłego zapłaciła za pozostawienie go w szpitalu, ponieważ nie był on w stanie ustać o własnych siłach.
Kilka tygodni później wręczono kolejną łapówkę w wysokości 200 zł. Pieniądze miał przyjąć zastępca ordynatora za skierowanie Franciszka R. na specjalistyczne badania, gdyż ten uskarżał się na dolegliwości gastryczne. Następnego dnia po wykonaniu tych badań pacjent zmarł.