Według oficjalnych danych kilkadziesiąt osób dziennie korzysta z uruchomionej 16 grudnia bezpłatnej linii zamojskiego MZK. Przejechaliśmy trasę z przystanku początkowego do tego, na którym autobus zawraca. Naliczyliśmy... pięcioro pasażerów.
Ta bezpłatna linia autobusowa wystartowała oficjalnie ponad dwa tygodnie temu. Zaplanowano, by testować ją kilka miesięcy i ostatecznie podjąć decyzję o utrzymaniu lub likwidacji albo wprowadzeniu korekt. Jak nas zapewniał w grudniu rzecznik prezydenta, przebieg trasy i godziny kursowania to „wynik konsultacji, jakie prezes MZK prowadził wewnątrz firmy, ze swoimi pracownikami, ale również prezydentami”.
Jedzie przez pół miasta i wraca
Autobus oznaczony literą B zaczyna swój kurs o godz. 9.20 przy cmentarzu komunalnym na os. Karolówka. Później ma wyznaczone przystanki przy ul. Śląskiej, Dzieci Zamojszczyzny /Castorama/, Okrzei, DT Łukasz, Lubelskiej, Sikorskiego, na osiedlu Energetyk i dalej przy ul. Zagłoby, Kilińskiego, Peowiaków, Wyszyńskiego, Zamoyskiego, al. Jana Pawła II, ul. Lwowskiej, Św. Piątka, Żdanowskiej, Okopowej i Peowiaków. Do znajdującego się tutaj hubu komunikacyjnego autobus zgodnie z planem dojeżdża na godz. 10.20, zawraca, pokonuje tę samą trasę z powrotem i na Braterstwa Broni przy cmentarzu kończy kurs o godz. 11.14.
Rzecznik prezydenta: Obłożenie całkiem spore
Po kilkunastu dniach od uruchomienia linii B zapytaliśmy rzecznika prezydenta, czy wiadomo, jak duże jest zainteresowanie. – W zależności od dnia, z bezpłatnej linii korzysta od 30 do 60 osób. Patrząc na autobusy jeżdżące po Zamościu, to całkiem spore obłożenie – przekazał nam Jacek Bełz.
Postanowiliśmy więc przejechać się linią B w czwartek, 9 stycznia, dzień targowy w Zamościu.
Spóźnienie do nadrobienia
Autobus na początkowy przystanek dojechał z lekkim opóźnieniem, ale szybko je nadrobił, bo na kolejnych przystankach tylko zwalniał w zatoczkach, nie zatrzymywał się. Nie było potrzeby. Nikt tam na autobus nie czekał.
Pierwsza pasażerka, pani Anna wsiadła do 12-metrowego „elektryka” na przystanku przy ul. Lubelskiej. Jechała na Sikorskiego. To była jej druga podróż tą linią.
– Wczoraj, jak wracałam z rehabilitacji, to poza mną jechała też jeszcze jedna pani. Taka mniej więcej w moim wieku – mówi nam zamościanka.
Wiek ma znaczenie. Pani Anna jest po 70-tce. Nie robi jej różnicy czy jedzie linią bezpłatną czy taką w któej obowiązują bilety. Ona ma przejazdy darmowe. - Wychodzę z domu, mam przystanek pod blokiem i wsiadam w to, co przyjedzie – wyjaśnia. Jej zdaniem godziny kursowania linii B są niefortunne.
– Szkoda, że to o takiej porze puścili. Jak rano jechałam na zabiegi, to były godziny szczytu, autobus, który wybrałam, był pełny. Wtedy by się dodatkowy dojazd przydał – ocenia kobieta. I dodaje, że zimą starsi ludzie rzadziej wychodzą z domu. Może na wiosnę będzie więcej pasażerów.
Powinni zmienić trasę i godziny
Pani Barabara wsiada do autobusu przy ul. Zagłoby. Jedzie tą linią, bo akurat ta podjechała. Mogłaby wsiąść w każdy inny autobus, ona również ma darmowe przejazdy. Ale uważa, że bezpłatna linia to dobry pomysł.
– Tylko powinni pomyśleć o zmianie trasy – przekonuje starsza pani, która z publicznej komunikacji korzysta bardzo często. I wyjaśnia. – On na ul. Kilińskiego skręca w lewo w Przemysłową. Bez sensu. Tam nie ma żadnego przystanku. A gdyby pojechał prosto do końca, zatrzymał się przy przychodni, byłoby lepiej. Potem powinien jechać w lewo w Piłsudskiego, na rondzie skręcać w Peowiaków i zatrzymywać się przy starym szpitalu. To by miało większy sens – uważa pani Barbara.
Nasz rozmówczyni wysiada przy Galerii Twierdza. Wtedy w autobusie pojawia się kolejny pasażer. Pan Marek ma 47 lat. Jedzie do domu na ul. Peowiaków, wysiada przy cmentarzu, więc pokonuje jeden przystanek. To nie jest daleko. Mógłby iść pieszo. Ale przyznaje, że postanowił się przejechać, bo czytał, że taka darmowa linia istnieje i chciał ją przetestować. Pomysł uruchomienia podobnie jak pani Barbara, uważa za dobry, jednak jest zdania, że inne powinny być godziny kursowania.
– Gdyby to puścili w godzinach szczytu, czyli rano, gdy ludzie jadą do pracy czy młodzież do szkół, a także po południu, gdy wracają, byłoby większe zainteresowanie, a przy okazji może udałoby się trochę zmniejszych korki w mieście – mówi mężczyzna.
Pasażerowie nie wsiadają
Na przystanku, gdzie 47-latek opuszcza autobus (na przeciwko cmentarza parafialnego) stoi kilka osób. Są wyraźnie zdezorientowane, widząc literę B. Widać, że konsultują w sprawie trasy (na przystankach jest lista kolejnych, ale bez mapki), jednak ostatecznie nikt nie wsiada. Autobus jedzie dalej.
Znów tylko zwalnia tam, gdzie mógłby stanąć. Bo pasażerów nie ma. Kobieta stojąca na przystanku przy al. Jana Pawła II również nie wsiada. Najwyraźniej czeka na inny autobus.
Dwie kolejne i ostatnie już pasażerki wchodzą do pojazdu przy ul. św. Piątka. Wiktoria ma 17 lat. Uczy się w jednej ze szkół na Starym Mieście, ma bilet miesięczny więc mogłaby jeździć wieloma autobusami. – Ta linia mi pasuje, kiedy mam na trochę później do szkoły, więc już któryś raz korzystam – mówi nastolatka. Jest z połączenia zadowolona.
To dzięki temu, że była na przystanku przy św. Piątka do autobusu wsiadła kolejna pani Barbara. – Ta dziewczynka mi powiedziała, że dojadę tym B tam, gdzie chcę. Nic nie wiedziałam, że jest taki autobus – mówi nam zamościanka. Ona na przejeździe jednego przystanku nic nie oszczędza, bo także ma prawo do bezpłatnych przejazdów.
Kilkanaście minut po godz. 10 autobus dojeżdża na przystanek przy Peowiaków. Czeka chwilę i rusza. Nie ma w nim nikogo, poza kierowcą.
Warto dodać, że choć linia jest dla pasażerów bezpłatna, to jednak nie darmowa. – Dzienny koszt funkcjonowania linii to 389 zł i 50 groszy. Licząc, że miesiąc ma średnio 21 dni roboczy, a w takie bezpłatna linia ma kursować, daje to kwotę 8 tys. 179 zł i 50 groszy – przekazał nam w grudniu Jacek Bełz.