Dziesięciodniowa dziewczynka umarła na skutek obrzęku płuc, a to, że matka karmiła ją po alkoholu piersią nie miało z tą śmiercią żadnego związku. Tak uznała prokuratura i "wobec znamion czynu zabronionego” umorzyła śledztwo.
Trzy dni później matkę z noworodkiem wypisano ze szpitala, 10 listopada małą odwiedził w domu lekarz rodzinny. To była standardowa wizyta. Dziewczynka rosła zdrowo do 13 listopada...
Tego dnia około godz. 10 rano 26-letnia matka stwierdziła, że jej leżąca w łóżeczku córeczka nie oddycha. Wezwano pogotowie. Przybyły na miejsce lekarz stwierdził zgon noworodka.
Powiadomiono policję, która postanowiła sprawdzić stan trzeźwości rodziców. Ojciec był trzeźwy, natomiast jego żona miała w organizmie 0,44 promila, a więc znajdowała się w stanie "po użyciu alkoholu”.
Sprawą zajęła się prokuratura. W toku śledztwa ustalono, że choć rodzice w nocy pili alkohol, a matka karmiła później piersią dziecko, to nie miało to związku ze śmiercią noworodka.
– Przyczyną zgonu była niewydolność oddechowa związana z obrzękiem płuc – informuje Artur Kubik, szef Prokuratury Rejonowej w Hrubieszowie.
Z opinii sporządzonej po sekcji zwłok przez Katedrę Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie wynika, że doszło do ostrego, śródmiąższowego zapalenia płuc. Zaznaczono, że infekcja górnych dróg oddechowych, która doprowadziła do obrzęku płuc mogła przebiegać bezobjawowo.
– Swoim postępowaniem rodzice nie przyczynili się do śmierci dziecka – dodaje Kubik.
Postanowienie o umorzeniu śledztwa nie jest prawomocne.