Zostałem pobity przez policjantów i choć nie zdążyłem nawet wypić piwa, noc spędziłem w izbie wytrzeźwień – to wersja mieszkańca Zamościa. – Był pijany i zakłócał porządek w barze – twierdzi policja. Sprawę wyjaśni prokuratura.
Wybrał się do baru przy ul. Piłsudskiego w Zamościu. Barmanka nie chciała mu podać alkoholu do ogródka piwnego. Po scysji mężczyzna zatelefonował po policję. Ale – według niego – przybyli na miejsce funkcjonariusze brutalnie wyprowadzili go z lokalu.
– Wykręcili ręce, a później rzucili na ziemię, założyli kajdanki, wpakowali do radiowozu i zawieźli do izby, choć byłem trzeźwy i domagałem się badania krwi – opowiada 46-letni pan Tomasz z Zamościa.
W zawiadomieniu, które już po wszystkim złożył w prokuraturze, relacjonuje, że również w izbie wytrzeźwień był bity, duszony i polewany wodą przez policjantów. Zapewnia, że nikt nie próbował zbadać stanu jego trzeźwości. W protokole zapisano jednak, że sam odmówił badania.
– Jeżeli ktoś nie chce dmuchać, działa na swoją niekorzyść – mówi Andrzej Kargol, dyrektor Izby Wytrzeźwień. – Lekarz podejmuje decyzję o przyjęciu na podstawie objawów.
W grę wchodzi m.in. chwiejny krok, bełkotliwa mowa.
– W dzieciństwie przeszedłem zapalenie opon mózgowych, dlatego jak się zdenerwuję, to się zacinam – mówi zamościanin. – Jak mogłem być pijany, skoro kilkanaście minut wcześniej wróciłem samochodem z podróży?
Nazajutrz rano alkomat nie wykazał w jego organizmie alkoholu. Tego samego dnia – z urazami nadgarstka i barku, otarciami skóry twarzy, łokcia oraz kolan – mężczyzna zgłosił się do lekarza. Do domu – jak utrzymuje w zawiadomieniu do prokuratury – wrócił bez 10 tys. złotych. – Pożyczyłem je od syna na remont kuchni – zapewnia. – Nie wiem, co się z nimi stało.
Policyjna wersja zdarzeń jest zupełnie inna.
– Mężczyzna odmówił okazania dowodu osobistego, zachowywał się głośno, więc został wyprowadzony z lokalu – informuje Joanna Kopeć z zamojskiej policji. – Próbował się wyszarpnąć, więc użyto siły fizycznej i założono kajdanki.
– Nikt nie bił tego pana, przekazaliśmy zresztą do prokuratury kasety z monitoringu – zapewnia szefowa baru, w którym interweniowała policja.
Za zakłócanie porządku publicznego mężczyzna miał być ukarany 250-złotowym mandatem. Odmówił jego przyjęcia, dlatego odpowie za wykroczenie przed sądem.
Sprawę wyjaśniają również śledczy.
– Prowadzimy postępowanie w kierunku przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy – mówi Ewa Kuźnicka, wiceszefowa Prokuratury Rejonowej w Zamościu.
Pałka i prawo
Chłopakowi usunięto w szpitalu pękniętą śledzionę. Za przekroczenie uprawnień i spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu sąd skazał policjanta na 2 lata i 2 miesiące więzienia. Pokrzywdzony dostał od policji ponad 100 tys. złotych zadośćuczynienia.
Śledczy z Biłgoraja sprawdzają, czy rok temu dwaj inni funkcjonariusze tamtejszej komendy nie pobili pijanego 29-latka. Pijany tomaszowianin głośno zachowywał się w barze, dlatego trafił na komendę. Tam miało dojść do pobicia.
Mężczyzna noc spędził w izbie wytrzeźwień. Dwa dni później trafił do szpitala, gdzie zoperowano mu połamany nos. Stwierdzono też m.in. pękniecie błony bębenkowej i pourazowe zapalenie ucha oraz krwiaki na całym ciele.
Krasnostawscy śledczy nie doszukali się natomiast przekroczenia uprawnień przez zamojskich stróżów prawa, którzy rok temu dowozili do izby 25-letniego studenta.
– Funkcjonariusze użyli środków przymusu bezpośredniego, bo inaczej nie dało się poskromić agresywnego mężczyzny – uznała prokuratura.