Chcieli pójść na dodatkowe studia, ale nie chcieli za nie płacić. Teraz były burmistrz Biłgoraja oddaje pieniądze w ratach. A były przewodniczący nie chce oddać ani grosza.
Za studia podyplomowe poprzedniego burmistrza Biłgoraja Stefana Oleszczaka miasto zapłaciło 7 tys. 422 zł. Pieniądze pochodziły ze środków na dokształcanie pracowników samorządowych. Burmistrz studiował wycenę nieruchomości. Studia administracyjne ówczesnego przewodniczącego RM Tujaka kosztowały samorząd 2800 zł.
W sierpniu 2003 r. nowy burmistrz Biłgoraja Janusz Rosłan poprosił RIO o opinię w tej sprawie. RIO nie znalazła prawnego uzasadnienia do pokrycia opłat za studia burmistrza. Nie uznała też wyceny nieruchomości za kierunek właściwy dla doskonalenia zawodowego i niezbędny na tym stanowisku. Sfinansowanie studiów przewodniczącego uznała za błędne i niedopuszczalne. – Przewodniczący rady nie jest pracownikiem i w stosunku do niego nie może mieć zastosowania ustawa o pracownikach samorządowych – tłumaczy Marek Poniatowski, prezes RIO.
– Od tej pory prowadzę korespondencję o zwrot tych pieniędzy miastu. Pan Oleszczak już je oddaje w ratach. Pan Tujak uważa, że nie musi tego robić, a moje działania są bezprawne – mówi Janusz Rosłan.
Obaj dłużnicy są obecnie wiceprzewodniczącymi biłgorajskiej Rady Miasta. – Te studia bardzo mi się przydały w działalności służbowej, ale honor jest dla mnie ważniejszy. Zwracam pieniądze. O śledztwie w tej sprawie nic nie wiem – powiedział nam Stefan Oleszczak.
– Czekam na decyzję prokuratora. Uważam, że nie powinienem niczego oddawać. To były pieniądze wydane zgodnie z przepisami. Nie widzę w tym nic niestosownego – stwierdził z kolei Mirosław Tujak.
Prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie po zawiadomieniu o przestępstwie, jakie wpłynęło od mieszkańców Biłgoraja. – Do końca marca zamkniemy postępowanie. Czy to będzie przedstawienie zarzutów, czy inna decyzja, na razie nie wiadomo – mówi Zbigniew Reszczyński, szef biłgorajskiej prokuratury.