To miała być pokojowa pikieta. Ale spokojnie było wczoraj tylko do czasu, kiedy protestujący wybrali się do prezesów Delii ze swoimi żądaniami. Zatrzymała ich ochrona. Wtedy zawrzało. Interweniowała policja. W końcu do biurowca firmy udało się wejść przedstawicielom „Solidarności” i dziennikarzom.
Dlaczego firma nie płaci? Kierownictwo zakładu tłumaczy, że Urząd Skarbowy zajął jego konta, ściągając zaległe podatki. I kasa jest pusta. – Jak to możliwe, skoro produkcja idzie pełną parą? – dziwiła się jedna ze szwaczek. Dostała zaliczkowo 300 zł pensji za październik, a na resztę musi czekać. – Jak długo? Przecież idą święta – nie kryła łez.
– Płacimy tyle, na ile nas stać – uciął prezes Buksiński.
Związkowcy nie mogą darować szefostwu Delii zwolnień. – Przestali traktować nas jak ludzi. Dlatego pikietujemy – tłumaczył Andrzej Magdziak, szef zakładowej „S”. M.in. on stracił pracę. – Decyzja o zwolnieniach jest ostateczna – nie krył w rozmowie z Dziennikiem Marek Jędruszczak, prezes Delii SA. – Działania związkowców prowadziły do destrukcji. Mam świadomość, że sprawa oprze się o sąd.
Zajmie się nią także prokuratura i inspekcja pracy. „S” oskarża szefów firmy o złamanie Ustawy o związkach zawodowych (zwolnieni związkowcy to pracownicy chronieni – przyp. red.) i prawa pracy.